W Polsce boimy się czarnych nazywać czarnymi. Bella, aktywistka ruchu antyrasistowskiego, działająca m.in. na Instagramie (@bondsdream), tłumaczy, że nie jest osobą, której należy się bać. Chce, żeby ją nazywać czarną, a właściwie “w połowie czarną”. Rozmawiamy o wrażliwości Polaków, szczególnie tej językowej.
Tekst: Michalina Czerwińska
Michalina Czerwińska: Czy spotkałaś się kiedyś ze stwierdzeniem, że w Polsce nie ma rasizmu?
Bella: To pytanie jest dla mnie trochę zabawne. Powiem szczerze, że moja własna mama, mimo że doświadczyła rasizmu ze strony dziadków, uważa, że kiedy się o czymś nie mówi, to nie istnieje. Kiedy chciałam poruszyć z nią tę kwestię przy okazji protestów Black Lives Matter, to powiedziała, że szukam dziury w całym i gdybym nie szukała takich problemów, to by ich nie było. Odpowiadając na pytanie – myślę, że istnieje w naszym społeczeństwie głęboko zakorzenione przekonanie, że w Polsce rasizmu nie ma. Nie wiem dlaczego, ale tak jest. Ludzie bardzo się boją tego, że ktoś mógłby być “rasistą”, “homofobem” czy kimś po prostu złym, bo to są negatywne określenia. Nikt nie chce być złą osobą, mimo że wszyscy czasem powielamy zachowania rasistowskie czy homofobiczne, zupełnie nieświadomie. Ja sama przyznaję się, że robię takie rzeczy. To jeszcze nie świadczy o tym, że jesteśmy rasistami. Dopiero ktoś, kto został uświadomiony, że jego działania są krzywdzące, a je powiela, może zostać nazwany rasistą. Różne szkodliwe przekonania są bardzo mocno zakorzenione w kulturze i to nie jest nasza wina, ale to co możemy zrobić, to zadbać o naszą przyszłość. Myślę, że to dobrze, że zaczęliśmy na to i na siebie nawzajem zwracać uwagę.
MC: Pod koniec października 2020 roku Rada Języka Polskiego ostatecznie orzekła, że “murzyn” jest określeniem pejoratywnym i archaicznym. Jakich słów zatem używać?
Bella: Co do słowa “murzyn”, dziewczyny zrobiły bardzo fajną akcję “Don’t call me murzyn”. W ramach tej inicjatywy powstały m.in. filmy na YouTubie. Trwają około godziny i są merytoryczne. Jeśli ktoś chce pogłębić swoje rozumienie tych tematów, to zachęcam. A jeśli ktoś nie chce, to bezpośrednim przełożeniem z języka angielskiego jest słowo “czarny”. Jest bardzo neutralne i większość czarnej społeczności uważa je za takie. Polacy mają problem z tym słowem, bo stawiają je na równi z “czarnuchem”, a to nie jest to samo. Są też osoby, którym “czarny” nie odpowiada i to też jest okej. Jeśli jest ktoś, kto boi się, że mógłby zostać źle odebrany, to może jeszcze użyć słowa “czarnoskóry” albo “Afrykańczyk”, jeśli ktoś jest z Afryki, albo ostatnio moje ulubione czyli “Afro-Polacy”. Chyba nikt tak nie mówi, ale podoba mi się to określenie.
MC: Skąd się bierze opór przed używaniem słowa “czarny”?
Bella: Dla mnie, ale podkreślam, że jest to tylko moja opinia, określenie “czarny” jest bardziej neutralnym słowem niż “czarnoskóry”, chociaż nie przeszkadza mi, gdy ktoś używa tego drugiego. Nie przeszkadza mi to, gdyż widzę, że ludzie boją się mnie urazić, a ja nie jestem osobą, której trzeba się bać. Nikogo nie nazwę przecież rasistą. Skoro jesteśmy równi i mówimy o kimś “biały”, to dlaczego stosujemy jakieś inne zasady dla mojej społeczności? Ja jestem czarna, a ktoś jest biały. Może lepiej “w połowie czarna”, bo ktoś się zaraz przyczepi.
MC: Myślisz, że jako społeczeństwo potrzebujemy porad językoznawców? Może wystarczy po prostu ludzka empatia?
Bella: To ciekawa kwestia, chyba trzeba zacząć od tego, czy jako społeczeństwo jesteśmy w ogóle empatyczni. To jest pytanie, które po prostu powinniśmy sobie zadać nie tylko przy problemie rasizmu, ale też w wielu innych obszarach. Wydaje mi się, że nie jesteśmy wychowywani na empatyczne osoby, tylko raczej przesadnych indywidualistów czy jednostki, które muszą sobie radzić za wszelką cenę, i które muszą być w grupie. Wszystko, co znajduje się poza tą grupą, jest zagrożeniem. To odwołanie do prymitywnych instynktów, ale takie mam właśnie odczucia. Chociaż z drugiej strony, dla mnie jest to intuicyjne, żeby nie nazywać geja albo pracownicy seksualnej słowami powszechnie uznanymi za obraźliwe, bo tylko oni jako członkowie i członkinie tych grup mogą używać tych słów. Podświadomie wiem, że te określenia są pejoratywne, czemu miałabym ich używać? Byłoby świetnie, gdybyśmy wszyscy korzystali z tego właśnie wyczucia. Ze słowem “murzyn” jest taki problem, że społeczeństwo jeszcze nie identyfikuje go jako obraźliwego wyrazu. Potrzeba edukacji językowej, aby mogło się to zmienić.
MC: Czy empatię można wyćwiczyć?
Bella: Wydaje mi się, że tak, chociaż to dzieciństwo najbardziej nas kształtuje. Myślę, że powinniśmy się skupić na tym, aby empatii uczyć nowe pokolenia. Mamy większy wpływ na dzieci niż na dorosłych, którzy często mają określoną wizję świata. Dorosłej osobie o wiele trudniej będzie zmienić sposób myślenia czy mówienia. Odbieram dzieci i młodzież jako bardziej empatyczne grupy niż osoby starsze. Może akurat obracam się w takim gronie osób. Na przykład moja mama nie jest w stanie dostrzec pewnych rzeczy. Nie uważam, że tego nie potrafi, bo jest jakimś potworem albo uznaje white supremacy. Myślę, że jej wyobraźnia i sposób postrzegania świata po prostu nie mogą rozwinąć się dalej. Nie potrafi myśleć w innych kategoriach. Nawet, jakby chciała, to ta empatia się u niej nie pojawi ot tak. Gdybym miała pięcioletnią siostrę, to mogłabym nauczyć ją wielu rzeczy poprzez zwykłą miłość do ludzi – coś, czego nie były uczone starsze pokolenia.
MC: Mówi się też o fetyszyzacji ciemnego koloru skóry. Spotkałaś się z tym?
Bella: Tak, mam takie doświadczenia. Chociaż uważam, że w inny sposób fetyszyzuje się czarnych mężczyzn i czarne kobiety. To są na tyle obleśne zachowania, że łatwo je od razu rozpoznać jako fetyszyzację właśnie. Używam aplikacji randkowych i właśnie tam spotykałam się z tekstami, że nigdy się nie spotykałem z czarnulką czy ciekawe, jaki jest seks z taką czekoladką. Było tego więcej. To oczywiście ma podłoże rasistowskie i nie wiem, czemu ludzie tego nie widzą. Mam wrażenie, że i tak zachowania zbyt bezpośrednie w sytuacjach randkowych są lepsze niż to, w jaki sposób kobiety fetyszyzują czarnych mężczyzn. To jest moje zdanie. Takie bezpośrednie zachowania można od razu wyłapać i wiedzieć, że coś jest nie tak. Nie trzeba tego analizować. Natomiast kobiety, często nieświadomie, działają w mniej oczywisty sposób. Trudno mi to nawet nazwać, ale traktują czarnych mężczyzn, jak przedmioty i zdarza się, że są to osoby, które wspierają czarną społeczność. Taki partner to dla nich dodatek albo ciekawostka. Przy czym trzeba zauważyć, że sporo mężczyzn nie ma z tym problemu. Trudno podejmować walkę w czyimś imieniu, jeśli dana grupa nie widzi takiej potrzeby.