SGH w starciu z etyką

Ostatnimi czasy głośno zrobiło się o naszej uczelni na łamach Gazety Wyborczej. Niestety nie był to pozytywny wydźwięk, ponieważ artykuł opisywał złe potraktowanie studenta z neuroróżnorodnością podczas obrony pracy licencjackiej. Poniżej perspektywa studentów SGH na tę sprawę.
Budynek główny Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie (Fot. Muzeum Uczelniane SGH)

Tekst: Kacper Juc, David Bednarczyk

9 października na łamach „Gazety Wyborczej” pojawiła się historia absolwenta Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Student od najmłodszych lat zmagał się z trudnościami – dom rodzinny był środowiskiem przemocy i alkoholizmu. Cierpienia, tego psychicznego jak i fizycznego, w życiu codziennym dostarczał mu brak zrozumienia jego neuroróżnorodności. Spektrum autyzmu oddziaływało na jego edukację i zdolności komunikacyjne – trudności w poprawnym budowaniu wypowiedzi towarzyszyły mu od czasów szkolnych.

Wraz z końcem liceum posiadał już diagnozę o spektrum. Mógł zatem ubiegać się o dostosowanie toku studiowania do jego indywidualnych potrzeb. Od tej decyzji odwiodła go obawa przed stygmatyzacją, której potencjalnie mógłby doświadczyć. Nie chciał być uznawany za innego lub dziwnego, nie znalazła się też w jego otoczeniu osoba, która przekonałaby go, że walka o swój komfort studiowania nie jest oznaką słabości, lecz odwagi, dzięki której zostanie objęty potrzebnym mu wsparciem.

Po studencie nie było widać, by ASD (spektrum zaburzeń autystycznych) negatywnie wpływało na jego osiągnięcia naukowe. Skrywając towarzyszące mu trudności dotarł do obrony pracy licencjackiej, gdzie doświadczył emocji typowych w tak ważnych chwilach, czyli niepewności i stresu. W sali komisja zadała mu standardowe dwa pytania, na które nie otrzymała jednak satysfakcjonującej odpowiedzi. Bohater po paru zdaniach, w których używał powtórzeń i kolokwializmów, usłyszał opinię komisji na temat poprawności językowej obowiązującej na obronie pracy i braku powiązania odpowiedzi z pytaniem. Trudności komunikacyjne egzaminowanego, rosnący wraz z komentarzami stres i porozumiewawcze spojrzenia komisji miały swoje odbicie na nieobronieniu pracy licencjackiej w pierwszym terminie. Wskazanym powodem było nieprzygotowanie.

W artykule winą obarcza się dyskryminujące zachowanie komisji, która nie była na tyle wrażliwa, by powiązać zachowanie studenta z jego neuroróżnorodnością. Przed wskazywaniem winnych należy się jednak zastanowić, czy przy obowiązujących wtedy warunkach, oczekiwanie takiego wglądu w drugą osobę jest uzasadnione. Jak wspomniano wyżej, student nie zgłaszał swoich problemów uczelni, a jej organy, pozbawione tej wiedzy, traktowały go, jak by tych problemów faktycznie nie miał. Wymogi administracyjne niekiedy same w sobie są problemem dla osób neuroróżnorodnych. Niemniej oczekiwanie od uczelni zupełnego oderwania od regulacji, formalności, uchwał i ustaw, szczególnie w systemie narzuconym przez państwo, jest złudne.

Reakcje psychologiczne studentów podczas egzaminów są bardzo różne. Wspomniane zacinanie się czy jąkanie nie może być podstawą do wyrokowania o neuroróżnorodności – mówi Mariusz Sielski, rzecznik SGH. W obliczu znacznie powszechniejszych powodów niezaliczenia, takich jak stres lub nieprzygotowanie, należy zastanowić się, czy egzaminatorzy nieposiadający wykształcenia psychologicznego są w stanie podczas pięciominutowej rozmowy zdiagnozować u studenta spektrum autyzmu? Czy można się tego po nich spodziewać?

Po skardze studenta ponownie przeprowadzono obronę, która przebiegła w sposób zgodny z wniesionymi uwagami o potrzebach egzaminowanego. Spotkała go tam luźniejsza atmosfera, bardziej skierowana na dyskusję, po której komisja pogratulowała obronienia pracy licencjackiej i ukończenia studiów pierwszego stopnia. Dla nowego absolwenta, nieprzyzwyczajonego do takiej otwartości i procedur, całe wydarzenie wydawało się niepoważne i niekomfortowe. Lecz pracownikom uczelni nie należy się krytyka za stworzenie takich warunków – przy tak wysokim ryzyku zachowania się nieodpowiednio, stąpali oni po cienkim lodzie. O ile łatwo jest z perspektywy osoby czującej się pokrzywdzoną szukać złej woli w tak nieoczywistej sytuacji, to oskarżanie o nadmierną ostrożność uczelni, która ciągle pracuje nad wzrostem swojej inkluzywności, jest stawianiem nierealistycznych standardów.

Ukończenie studiów nie było dla bohatera końcem konfliktu z uczelnią, na którą przeniósł odpowiedzialność za zachowanie egzaminatorów. Wnioskował wielokrotnie i na przestrzeni kilku miesięcy o unieważnienie pierwszej obrony i o przeprosiny za nieprzyjemności, które go przy tym spotkały. Pierwszej prośby uczelnia nie mogła spełnić, zmieniając jedynie powód niepowodzenia na brak świadomości komisji o autyzmie. Stan studenta nie przeszkodził mu w przystąpieniu do obrony, więc zdołał spełnić poszczególne wymogi komisji – jej członkowie najwyraźniej rzeczywiście nie mieli świadomości dysfunkcji z jaką się zmaga.

W sprawie przeprosin odbyło się spotkanie między absolwentem a rektorem Wachowiakiem, będące wyrazem dobrej woli władz uczelni. Nie jest to odosobniony przypadek takiego podejścia władz – rektorat chociażby rutynowo dostosowuje poprawki pod potrzeby osób z ASD. Bohater wyrażał się jednak krytycznie o spotkaniu, wskazując na próby rozdzielania odpowiedzialności i finalny brak przeprosin. Uczelnia zaś twierdzi, że słowo przepraszam padło podczas tej rozmowy wielokrotnie. W zaistniałej sytuacji, gdzie występuje jedynie słowo przeciwko słowu, ciężko jest ocenić, czy faktycznie ta kwestia została rozwiązana.

Zatracając się w poszukiwaniu winnych zaniedbań, nie zapominajmy jednak o źródle problemu, niezrozumieniu i strachu przed brakiem akceptacji. Widząc potrzebujących pomocy, okazujmy im wsparcie i kierujmy ich ku odpowiednim ścieżkom dostępnym na uczelni, gdzie czekają dwa działy i psychologowie gotowi wyciągnąć pomocną dłoń, jak tylko dowiedzą się o zaistniałych trudnościach. Niejednokrotnie w SGH otwierano nowe stanowiska i zatrudniano nowe osoby dla studentów tego potrzebujących. Dlatego, gdy sami potrzebujemy pomocy, nie obawiajmy się wyciągnąć po nią ręki i korzystać z naszych praw. Nie jest to bowiem powód do wstydu, a pierwszy krok ku jego przezwyciężeniu.