Patrząc na liczby, można uznać, że skala przemocy seksualnej w Polsce jest niewielka. Jednak z różnych stron można usłyszeć, że większość spraw jest nienotowanych. Dlaczego Polki nie decydują się na ich zgłaszanie?
Tekst: Julia Jurkowska
Grafiki: Martyna Borodziuk
W polskim prawie zgwałcenie zostało zdefiniowane w art. 197. § 1 oraz § 2 kodeksu karnego jako doprowadzenie innej osoby do obcowania płciowego, poddania się innej czynności seksualnej albo wykonania takiej czynności przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem. W pierwszym z wymienionych przypadków sprawca podlega karze pozbawienia wolności od 2 do 12 lat, natomiast w dwóch pozostałych – od 6 miesięcy do 8 lat. 1 października 2023 r. w życie ma wejść zmiana w art. 197 § 1 k.k. wydłużająca maksymalną długość skazania do lat 15. Uczyni to Polskę jednym z krajów europejskich o najsurowszym wymiarze kary: na równi z Francją i Niemcami, z maksymalną długością pozbawienia wolności o rok krótszą od pierwszej w tej klasyfikacji Islandii. Od stycznia 2014 r. zgwałcenie jest przestępstwem ściganym z urzędu – co oznacza, że po powiadomieniu policji o jego popełnieniu, ma ona obowiązek zgłoszenia tego do prokuratury, która z kolei jest zobowiązana wszcząć postępowanie w tej sprawie.
Czy liczby mogą kłamać?
W tym samym roku Agencja Praw Podstawowych Unii Europejskiej (w skrócie FRA od Fundamental Rights Agency) opublikowała raport Przemoc wobec kobiet. Badanie na poziomie Unii Europejskiej. Statystyki dotyczące przemocy fizycznej i seksualnej wobec żeńskiej części społeczeństwa powstały na podstawie rozmów przeprowadzonych z ponad 42 tys. kobiet pochodzących z 28 państw Unii Europejskiej. Autorzy raportu już we wstępie podkreślają, że przemoc seksualna jest zjawiskiem wszechobecnym – 10 proc. kobiet doświadczyło pewnej jej formy, natomiast 5 proc. zostało zgwałconych. Według ich szacunków w okresie 12 miesięcy przed odbyciem rozmów w ramach badania (miały one miejsce w 2012 r.) 3,7 mln obywatelek zamieszkujących obszar Unii Europejskiej padło ofiarą przestępcy seksualnego (co stanowi 2 proc. kobiet w wieku 18–74 lat).
Raport dostarcza informacji o procencie kobiet z każdego kraju, które doświadczyły przemocy fizycznej lub seksualnej, bez podziału na jej konkretne formy. W tych statystykach Polska zajmuje ostatnie miejsce – 19 proc. respondentek z naszego kraju odpowiedziało twierdząco na pytanie, czy doświadczyło przemocy ze strony byłego lub obecnego partnera lub innej osoby. Odsetek takiej samej odpowiedzi wśród wszystkich rozmówczyń wyniósł 33 proc., co umiejscawia Polskę zdecydowanie poniżej średniej dla Unii Europejskiej. Według innych statystyk, opublikowanych przez Eurostat w 2020 r. (czyli gdy w Polsce przestępstwo seksualne było już ścigane z urzędu), liczba polskich kobiet, które padły ofiarą zgwałceń w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców wyniosła 2,79, natomiast w Unii Europejskiej (w odniesieniu do 100 tys. mieszkańców terytorium państw Unii Europejskiej) – 28,03. Wyniki te mogłyby napawać ogromnym optymizmem. Jednak specjaliści w dziedzinie (chociażby założyciele fundacji wspierających ofiary przemocy czy osoby związane z Niebieską Linią) apelują o mniejszy entuzjazm, twierdząc, że liczba zgwałceń na Polkach jest zdecydowanie większa – są to jednak sprawy nienotowane, ponieważ nie zostały zgłoszone organom ścigania. Nikt też w statystykach nie podkreśla tego, że choć na terenie naszego kraju przestępcy potencjalnie mogą mierzyć się z najdłuższą karą na Starym Kontynencie, to średnia jej długość w Polsce wynosi trzy lata, a szacunkowo ponad połowa zgłaszanych spraw kończy się umorzeniem.
Wychowanie do życia w rodzinie
W Polsce tematy dotyczące nie tylko zgwałceń, lecz także cała edukacja seksualna są umiejscowione w strefie tabu. Doskonale obrazuje to fakt, że zajęcia wychowania do życia w rodzinie są nieobowiązkowe. Lekcje te mają być odpowiedzią na zalecenia Światowej Organizacji Zdrowia, która podkreśla istotność edukacji seksualnej młodzieży szkolnej. Nieobowiązkowy przedmiot obecny w polskich szkołach poświęca seksualności jedynie swoją niewielką część, a w zdecydowanym stopniu skupia się na edukacji prorodzinnej. Z Komentarza do podstawy programowej przedmiotu wychowania do życia w rodzinie można dowiedzieć się, że materiały omawiane na tych zajęciach zostały przygotowane na podstawie dwóch dokumentów: Ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży z dnia 7 stycznia 1993 r. oraz Rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej z dnia 12 sierpnia 1999 r. w sprawie sposobu nauczania szkolnego oraz zakresu treści dotyczących wiedzy o życiu seksualnym człowieka, o zasadach świadomego i odpowiedzialnego rodzicielstwa, o wartości rodziny, życia w fazie prenatalnej oraz metodach i środkach świadomej prokreacji zawartych w podstawie programowej kształcenia ogólnego. W treści podstawy programowej nie występują słowa: zgwałcenie, przemoc, molestowanie. Uczeń, jeśli uczęszcza na zajęcia, dowiaduje się o seksualności w kontekście rodzicielstwa i zakładania rodziny, być może odnosząc mylne wrażenie, że stosunek płciowy może się odbyć jedynie między ludźmi, których połączyła miłość. Nierozwijanie tematu innego rodzaju zbliżeń, w tym niechcianych, marginalizuje osoby, które to spotkało, sprawiając, że mogą nie chcieć, ale również nie potrafić, na ten temat rozmawiać, co jest szczególnie istotne w przypadku karmiącej się ciszą przemocy seksualnej.
Według zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia Standardy edukacji seksualnej w Europie. Podstawowe zalecenia dla decydentów oraz specjalistów zajmujących się edukacją i zdrowiem osoby w wieku licealnym powinny dowiedzieć się o przeciwstawianiu się molestowaniu seksualnemu, samoobronie, a także posiąść umiejętność dochodzenia swoich praw seksualnych i rozpoznawać ich naruszenia. Nie jest to jednoznaczne wskazanie na konieczność uświadamiania młodych ludzi, czym jest zgwałcenie, ale z pewnością znajduje się tego dużo bliżej niż polskie prawo. Zupełnie oddzielną kwestią jest też faktyczny wygląd lekcji wychowania do życia w rodzinie – młodzi dorośli, którzy edukowali się w polskich szkołach, częściej powiedzą, że na tych zajęciach oglądali film Galerianki czy Bejbi Blues, niż że dowiedzieli się czegoś istotnego i przydatnego.

Wygoogluj to sobie
Pozbawianie osób w wieku dojrzewania poprawnej edukacji seksualnej skłania ich do poszukiwań odpowiedzi na pojawiające się pytania w inny sposób: od znajomych czy z internetu. Często są to źródła niezweryfikowane, a informacje tam pozyskiwane mogą być mylące, nieprawdziwe i zagrażające bezpieczeństwu, a nawet brutalne (chociażby w przypadku niektórych kategorii filmów pornograficznych). Narusza to również prawo człowieka do dostępu do wiarygodnej wiedzy na tematy okołozdrowotne.
Po wpisaniu w wyszukiwarkę internetową hasła czy zostałam zgwałcona?, pierwsza karta wyników zawiera linki do portali częściej kojarzonych z serwisami plotkarskimi niż stronami udzielającymi wartościowych porad. Jeśli głos rozsądku nie podpowie, by omijać je szerokim ruchem i, co jeszcze gorsze, skieruje się uwagę do sekcji komentarzy, od razu odświeżeniu ulegną wszystkie stereotypy dotyczące przestępstw seksualnych. Dopiero pod koniec pierwszej strony wyników znajduje się link do strony Centrum Praw Kobiet – kilka wyników pod wyznaniem ze strony anonimowe.pl.
Za szklanym ekranem
Kolejnym źródłem informacji na ten temat są media. Problemem z tym medium jest przesiew informacji przez nie wykonywane. Z telewizji czy portali informacyjnych najczęściej dowiadujemy się o sprawach dotyczących osób sławnych lub przemocy ze szczególnym okrucieństwem.
W pierwszym przypadku niejednokrotnie napływają komentarze od fanów oskarżonej osobistości (najczęściej mężczyzny) zarzucające stronie oskarżającej chęć wyłudzenia pieniędzy, zdobycia sławy czy wybielenia swojej osoby (bo, przykładowo, w momencie odbycia stosunku była w związku małżeńskim z kimś innym). W Internecie, który jest najczęstszym miejscem upubliczniania opinii, o które nikt nie pytał, krążą negatywne, niejednokrotnie również obraźliwe uwagi. W oczywisty sposób takie zachowania zniechęcają do zgłoszenia zgwałcenia dokonanego przez osobę popularną – i to na każdym szczeblu popularności, w tym również jedną z bardziej lubianych osób w kręgu szkolnym. Obawa przed mową nienawiści i oskarżaniem sprawia, że poszkodowana woli przeżyć taką tragedię w samotności, nie domagając się sprawiedliwości. Należy zauważyć, że jednakową krzywdę co internetowi dręczyciele wyrządzają kobiety wnoszące fałszywe oskarżenia, bo takie postępowania również się zdarzają. Kłamstwo ma krótkie nogi, a gdy prawda o pobudkach za nim stojącym wychodzi na jaw, jest ona paliwem napędowym dla utwierdzania się w przekonaniu o chęci wyłudzenia czy znieważenia stojącym za każdym doniesieniem złożonym przeciwko wpływowej osobie.
Jedną z najgłośniejszych spraw, podczas których sławna osobistość została oskarżona o przemoc seksualną, było skazanie amerykańskiego producenta filmowego Harveya Weinsteina, której skutkiem było ponowne pojawienie się hasztagu #MeToo w mediach społecznościowych. Kulisy dziennikarskiego śledztwa, stojącego za ujawnieniem popełnionych czynów, zostały przedstawione w poruszającym filmie Jednym głosem (ang. She said, reż. Maria Schrader). Przedstawia on kolejny z powodów, dla których kobiety obawiają się zgłaszać nieodpowiednie zachowania organom ścigania, a nawet informować o nich kogokolwiek, w tym osoby z najbliższego otoczenia – często wspólnego dla siebie i sprawcy. Kryje się za tym strach przed osobami znajdującymi się przy władzy, których jeden ruch może pozbawić ich szans na rozwój kariery i skreślić w danej branży.
Jeszcze innym problemem jest czerpanie wiedzy na temat przemocy seksualnej z doniesień o zbrodniach wykonanych ze szczególnym okrucieństwem. Przypadki tego typu nagłaśniane w mediach budują obraz zgwałcenia jako czegoś brutalnego. Sprawca nie zawsze musi wyrządzić ofierze dodatkową krzywdę fizyczną, grozić ostrym narzędziem czy doprowadzić do niechcianego stosunku w środku ciemnego lasu bądź w piwnicy. Brakuje świadomości, że zgwałceniem jest każdy akt seksualny, na który jedna ze stron nie wyraziła zgody – nieważne w jaki sposób i w jakim miejscu. Taką postawę buduje również polskie prawo, które w definicji zgwałcenia nie uwzględnia braku woli, o co od lat apelują kolejni Rzecznicy Praw Obywatelskich.

Z rodziną najlepiej na zdjęciu
Przerażający jest fakt, jak często sprawcą przemocy seksualnej jest osoba bliska ofierze: przyjaciel rodziny, rodzic czy partner. Skala tego zjawiska wciąż jest trudna do ocenienia, gdyż Polacy są bardzo skryci jeśli chodzi o ich życie intymne, a wspomniany już brak odpowiedniej edukacji i nieobalanie stereotypów prowadzi do zatrważających wniosków. Według raportu Ogólnopolska diagnoza zjawiska przemocy w rodzinie. Raport Kantar Polska dla Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej z października 2019 r. niemal co dziesiąty ankietowany zgadza się ze stwierdzeniami: w sprawach seksu żona zawsze powinna zgadzać się na to, co chce mąż oraz gwałt w małżeństwie nie istnieje (na oba zdania 5 proc. odpowiedziało zdecydowanie się zgadzam, a 4 proc. raczej się zgadzam). W obu przypadkach odpowiedzi twierdzącej częściej udzielili mężczyźni niż kobiety. Specjaliści wskazują, że właśnie ten brak świadomości o niezaprzeczalnej swobodzie w decydowaniu o swoim ciele, również w małżeństwie, jest powodem według nich zaniżonych statystyk występowania przemocy seksualnej w polskich domach (według powyższego raportu jest to 5 proc.). Problem ma dwojaką naturę. Z jednej strony Polki rzadko mają świadomość, że to co spotyka je w rodzinnym ognisku jest formą przemocy – i to nie tylko seksualnej. Wypowiedzi ekspertek przytoczone w książce Jacka Hołuba Beze mnie jesteś nikim wskazują na to, że kobiety najczęściej zgłaszają się po pomoc ze względu na przekonanie, że są ofiarami przemocy fizycznej i psychicznej, a jej seksualne aspekty wychodzą na światło dzienne dopiero podczas później przeprowadzanego wywiadu. Drugą stroną medalu jest wstyd przed przyznaniem się, że relacja intymna w małżeństwie pozostawia wiele do życzenia. Trudno jest przemóc się przed takim wyzwaniem w gronie najbliższych, a co dopiero na posterunku policji – a niestety w obu przypadkach można spotkać się z komentarzami, że na tym właśnie polega rola żony.
Najważniejsza rozmowa
Postępowanie karne w sprawie zgwałcenia zostało opisane w art. 185c kodeksu postępowania karnego. Stwierdza on, że przesłuchanie pokrzywdzonego, który składa zeznanie powinno ograniczyć się do wskazania najważniejszych faktów i dowodów. Zgodnie z art. 185c § 1a osoba pokrzywdzona może być przesłuchiwana jako świadek tylko raz i jedynie, gdy zeznania mogą mieć istotne znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy. Przeprowadza się je nie później niż 14 dnia od złożenia wniosku i odbywa się na posiedzeniu z udziałem biegłego psychologa, który, na wniosek pokrzywdzonego, może być tej samej płci (chyba, że będzie to utrudniać postępowanie). Biorą w nim udział również prokurator, obrońca, pełnomocnik pokrzywdzonego oraz, jeśli zostanie wyrażona taka wola, osoba pełnoletnia wskazana przez ofiarę. Na rozprawie głównej odtwarza się nagranie z przesłuchania oraz odczytuje z niego protokół. Ponowne przesłuchanie może mieć miejsce jedynie, gdy wystąpią okoliczności, które by tego wymagały. Nie odbywa się już ono w oddzielnym terminie, a jedynym udogodnieniem dla osoby pokrzywdzonej jest to, że może zeznawać na odległość z przekazem obrazu i dźwięku, ale tylko w przypadku, gdy sąd uzna, że istnieje obawa, że obecność oskarżonego może być krępująca dla poszkodowanego lub pogorszy jego stan psychiczny.
To tyle z teorii. Mimo że z pewnością wiele przesłuchań w sprawie zgwałceń jest prowadzona w sposób poprawny, zapewniający osobie poszkodowanej szacunek i godność, najgłośniej jest o tych, w których praca nie została wykonana poprawnie. Nic w tym dziwnego – potrzeba dużo odwagi, aby mówić o tak bolesnym przeżyciu. To, że niektóre ofiary decydują się wyjawić światu kulisy swojego przesłuchania, jest spowodowane złością i bezsilnością, które spowodowały zaistniałe nieprawidłowości.
W reportażu Beze mnie jesteś nikim Jacek Hołub przytacza rozmowę z Anną Błaszczak-Banasiak – byłą dyrektorką Zespołu do spraw Równego Traktowania Biura Rzecznika Praw Obywatelskich, adwokatką, a obecnie dyrektorką Amnesty International. Opowiada ona o napływających do biura RPO sygnałach o utrudnieniach, z jakimi spotykają się kobiety starające się zgłosić domową przemoc seksualną. Policjanci zniechęcają do składania zeznań i je odradzają, a wszelkie niespójności wykorzystują. Przestępstwa seksualne cechują się tym, że bardzo często osoby pokrzywdzone nie mają świadków, którzy poparliby ich wersję wydarzeń. Sprawia to, że zarzuty to słowo przeciwko słowu, a domniemanie niewinności staje się przekleństwem. Wszystko jeszcze bardziej komplikuje się, gdy osoba oskarżająca nie wpisuje się w stereotypowy profil ofiary przemocy seksualnej – roztrzęsionej i pokrytej ranami.

Wytyczne i rzeczywistość
W 2015 r. przyjęto procedurę postępowania z osobą, która doświadczyła przemocy seksualnej opracowane przez fundację Feminoteka we współpracy z Biurem Pełnomocnika Rządu do Spraw Równego Traktowania. Zgodnie z nimi, policjanci powinni nie wygłaszać komentarzy dotyczących zdarzenia, wyglądu czy zachowania, a także nie osądzać i nie oceniać sytuacji. Nieprawidłowością jest również okazanie stosunku do sprawy. Poszkodowana ma prawo do obecności wskazanej przez nią osoby – o ile nie uniemożliwia to przeprowadzenia czynności albo nie utrudnia ich w istotny sposób (co nigdzie nie jest sprecyzowane).
Procedura ta, dostępna do pobrania nawet na oficjalnej stronie policji, wyróżnia jeszcze kilka podpunktów. Przede wszystkim funkcjonariusze powinni zaprosić osobę poszkodowaną w miejsce niedostępne dla innych, powiadomić o przysługujących jej prawach oraz kolejnych podejmowanych krokach. Policja powinna zagwarantować osobie pokrzywdzonej transport do placówki medycznej, udostępnić informacje o dostępnych formach poradnictwa psychologicznego, prawnego i rodzinnego, natomiast po przeprowadzeniu istotnego dla sprawy badania lekarskiego – zapewnić osobie pokrzywdzonej możliwość umycia się oraz przebrania. Niestety braki kadrowe i brak odpowiednich szkoleń (bo i kto ma je prowadzić?) sprawiają, że niejednokrotnie praca policji odbiega od tej wyżej opisanej. Między innymi z tego powodu często nie dochodzi do złożenia zeznań bądź są one później wycofywane. Oczywiście są też ofiary, które odpowiedniej reakcji policjantów zawdzięczają później wymierzoną sprawiedliwość, spokój, a może nawet życie.
Kolejną istotną kwestią jest kontakt osoby poszkodowanej z biegłymi sądowymi wykonującymi obdukcję oraz przeprowadzającymi badania ginekologiczne. Dla ofiary jest to najczęściej pierwsze obnażenie się po niechcianym stosunku, które nie bez przyczyny może być problematyczne. Biorąc pod uwagę fakt, że opieka ginekologiczna w Polsce pozostawia wiele do życzenia, również bez uwzględnienia czynnika popełnionej zbrodni, nietrudno domyślić się, że Polki, które zdobyły się na odwagę zgłosić przestępstwo zgwałcenia zwracają uwagę na brak empatii i delikatności osób wykonujących najistotniejsze z punktu widzenia śledztwa badania. Należy pamiętać, że wsparcie udzielone w pierwszych godzinach i dniach może mieć kluczowe znaczenia dla dalszego funkcjonowania ofiar. Zgodnie z raportem FRA Przemoc wobec kobiet wiktymizacja przez partnerów lub inne osoby powodowała, że ofiary traciły pewność siebie, czuły się bezbronne i peł- ne obaw, a także cierpiały z powodu licznych konsekwencji psychicznych: depresji (35 proc. w przypadku agresji ze strony obecnego lub poprzedniego partnera oraz 23 proc. w przypadku innej osoby), lęku (odpowiednio 45 proc. oraz 37 proc.), napadów paniki (21 proc. oraz 19 proc.), trudności ze snem (41 proc. oraz 29 proc.) i trudności w związkach (43 proc. oraz 31 proc.). Należy przy tym podkreślić, że spośród dziewięciu wymienionych w raporcie FRA długotrwałych konsekwencji psychicznych na cztery lub więcej cierpiało 38 proc. kobiet będących ofiarami przemocy seksualnej ze strony byłego lub obecnego partnera oraz 24 proc. kobiet skrzywdzonych przez inną osobę.
Do zmiany
W Polsce wielokrotnie poruszany jest temat nieodpowiedniego szkolenia policjantów oraz niedoprecyzowania definicji gwałtu. Faktycznie, słowa art. 197 § 1 k.k.: Kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza inną osobę do obcowania płciowego podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12 nie brzmią zbyt precyzyjnie. Co najważniejsze, nie ma tam wspomnianego braku zgody, który, zgodnie z międzynarodowymi standardami, powinien być wystarczający do orzeczenia przestępstwa – dotyczy to m.in. Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Postulat o zmianę definicji gwałtu w kodeksie karnym w celu podniesienia poziomu ochrony osób doświadczających przemocy seksualnej był już kilkukrotnie przedstawiany Ministerstwu Sprawiedliwości przez Rzecznika Praw Obywatelskich (ostatni raz w lutym 2022 r. przez Marcina Wiącka) – dotychczas nieskutecznie.
W kontekście działania służb najbardziej rażący jest brak empatii i zrozumienia dla sytuacji ofiary zgwałcenia. Nawet nie biorąc pod uwagę konkretnego przestępstwa, można powiedzieć, że zgłaszanie sprawy na policję z reguły jest momentem pełnym silnych emocji. Ofiary zgwałcenia dodatkowo same w sobie są miejscem zbrodni – w idealnym (dla wszczynanego dochodzenia) przypadku nie powinny one myć się, prać ubrań czy pościeli. Tymczasem są to czynności, których pragną najbardziej, aby zmyć z siebie najokrutniejsze wspomnienia. Brak delikatności i profesjonalizmu przedstawicieli służb, a czasem również komentarze zupełnie nie na miejscu, dodatkowo wzmagają traumę. Zgłaszając popełnienie przestępstwa na policję, ofiara nie wie, jaki komendant lub komendantka będą je odbierać. Sondaż CBOS z marca 2022 r. wskazuje, że zaufanie do policji ma 63 proc. Polaków, natomiast do sądów – 33 proc. Są to wyniki niższe odpowiednio o 8 i 9 punktów procentowych w stosunku do 2020 r.
Na domiar złego według stowarzyszenia STER Przełamać tabu niemal 70 proc. spraw o gwałt w Polsce jest umarzanych. Natomiast szansa, by sprawca gwałtu trafił do więzienia wynosi 2,5 proc. Przyjęte wytyczne prowadzące do prześwietlania raczej ofiary niż sprawcy powodują, że brak wystarczających dowodów (np. w przypadku, gdy ofiara umyła się i wyprała ubrania zanim stawiła się na policji lub przekazała jej dowody) skutkuje tym, że często sami policjanci odradzają dalszego poszukiwania sprawiedliwości. Wiedzą oni, że walka z systemem i spowodowane przez nią rozdrapywanie ran będzie źródłem większego bólu niż starania powrotu do normalności bez udziału sprawcy, prokuratury, biegłych psychologów i policji.

Tylko i aż tyle
Podczas edukacji nie tylko nie nabywamy odpowiedniej wiedzy na temat tego, czym może przejawiać się przemoc, lecz także nie poznajemy reguł, którymi należy się kierować, gdy już ona wystąpi. Przykładowo, w przypadku przemocy seksualnej, podczas nauki szkolnej uczniowie nie dowiedzą się co powinni zrobić po staniu się ofiarą zgwałcenia, gdzie szukać pomocy ani jakie prawa im przysługują. W przypadku przestępstwa zgwałcenia sprawą istotną zdaje się domniemanie niewinności sprawcy, które jest tej osobie gwarantowane. Choć wydaje się, że jednoczesne bycie wyrozumiałym dla sprawcy i ofiary jest niemożliwe, mija się to z prawdą. Osoby orzekające w sprawie przestępstw powinny być niezależne od końca do początku procesu, nie naruszając jednocześnie godności żadnej ze stron.
Błędne jest przeświadczenie, że przemoc seksualna dotyka tylko kobiet. Choć odsetek zgłaszanych przestępstw dokonanych na mężczyznach jest mniejszy, trudno jest kierować się tymi liczbami, wiedząc, ile czynników musi się złożyć, by do takiego zawiadomienia doszło. Nie da się ukryć, że płeć ofiary ma wpływ na trudności napotykane po drodze do sprawiedliwości, które nie sposób jest porównywać. To, że problemy męskiej części poszkodowanych nie zostały w tym artykule poruszone, nie znaczy, że nie są one obecne w naszym społeczeństwie – oby one także doczekały się rozwiązania.
Należy pamiętać, by od ofiar zgwałcenia nie wymagać bohaterstwa. Często samo wstanie do pracy i kontynuowanie „poprzedniego” życia jest dla nich szczytem możliwości, zwłaszcza, gdy o zaistniałym przestępstwie nie wie nikt lub pojedyncze osoby z najbliższego otoczenia. To, czy będą gotowe zmierzyć się z trudnością opowiedzenia o prawdopodobnie jednym z najbardziej bolesnych i uwłaczających momentów ich życia, powinno zależeć tylko i wyłącznie od nich. To system powinien się zmienić, nie ofiary. Nie ma właściwej reakcji na traumę.
***
Jedną z fundacji działających w celu zmiany sytuacji jest Feminoteka. Na jej stronie można podpisać petycję Nie obwiniaj kobiet po gwałcie, domagającą się natychmiastowego wprowadzenia obowiązkowych szkoleń dla przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, policji i biegłych sądowych z zakresu wtórnej wiktymizacji ofiar po gwałcie. Można tam również znaleźć wzory pism i inne istotne informacje – zarówno dla ofiar, jak i ich bliskich.