Być kobietą, być pisarką

Kiepskie, bo sentymentalne i nienapisane w stylu Flauberta czy Dostojewskiego. Skandalizujące, bo odkrywające, że człowiek to nie tylko psychika, ale i ciało. Czyli o tym jak trudno być kobietą i pisarką.

Kiepskie, bo sentymentalne i nienapisane w stylu Flauberta czy Dostojewskiego. Skandalizujące, bo odkrywające, że człowiek to nie tylko psychika, ale i ciało. Czyli o tym jak trudno być kobietą i pisarką.

Gdyby przejrzeć podręczniki licealne do języka polskiego czy nawet historii literatury na studiach polonistycznych, okazałoby się, że stosunek piszących kobiet do mężczyzn jest przytłaczająco niski. Już próba wymienienia nazwisk kilku pisarek sprzed XX w., może prowadzić do wniosku, że niewiele niewiast w Polsce brało się do pióra. Tylko że listy lektur to niekoniecznie najbardziej obiektywne źródła wiedzy o parytetach w świecie literackim. Tymczasem od XIX w. coraz więcej kobiet pisze zawodowo. Kariery w tym czasie zaczynają Eliza Orzeszkowa czy Gabriela Zapolska. W kolejnym stuleciu kobieca twórczość osiąga apogeum. Sławę zyskują Maria Pawlikowska-Jasnorzewska oraz Maria Kuncewiczowa. To autorki, o których się mówi – jednak w porównaniu z Prusem, Gombrowiczem czy którymkolwiek z wieszczów – bardzo mało. Wydaje się zatem, że mit wielkiego kanonu, ustalonego kiedyś przez kogoś, wciąż ma się całkiem dobrze. Dlatego Mickiewicz to pozycja obowiązkowa, a Narcyza Żmichowska – ciekawostka. 

Sentymenty, uczucia – to musiała napisać kobieta

Jeszcze zanim Orzeszkowa stała się uznaną pisarką, na salonach powstawały prawdziwe perełki literackie. Pisały Izabela Czartoryska oraz jej córka, Maria Wirtemberska. Pierwsza z pań została zapamiętana jako patronka kultury i działaczka społeczna. Jej nazwisko wiąże się z domem w Puławach, czyli ówczesnym najważniejszym ośrodkiem kulturalnym. Bywali tam tacy artyści jak Koźmian czy Niemcewicz. Niestety rzadko wspomina się o tym, że Izabela Czartoryska była świetną tłumaczką i pisarką. Jednak w zbiorowej pamięci jeszcze mniej miejsca zajmuje autorka dzieła Malwina, czyli domyślność serca. Maria Wirtemberska jako pierwsza Polka napisała powieść o głębi psychologicznej, która nie śniła się Krasickiemu. Zwłaszcza wtedy, gdy w wierszu Żona modna wyśmiewał on kobiety trawiące czas na lekturę romansów. Tymczasem ten uczuciowy i skupiony na analizie stanów wewnętrznych bohaterów gatunek coraz częściej interpretuje się jako ważny element kobiecej emancypacji. To właśnie czytanie Nowej Heloizy Rousseau skłoniło kobietę do rozmyślania nad tym, co czuje. Świadomość siebie i marzenia o prawie do wybierania męża stały się pierwszymi krokami na drodze do dojrzałości społecznej.

Razem raźniej

Zanim w Polsce rozgorzeje dyskusja o sprawie kobiecej, Narcyza Żmichowska stworzy grupę Entuzjastek. Była to jedna z pierwszych wspólnot skupiona na edukacji wykraczającej poza prowadzenie gospodarstwa domowego. Uczono się literatury, przyrody czy geografii. Wykształcenie, świadomość siebie i tak bliska Wirtemberskiej idea małżeństwa z miłości skutkowały tym, że kobiety nie chciały godzić się na aranżowane przez ich rodziny związki. Nie dziwią zatem częste rozmowy Żmichowskiej z babciami i ciotkami oskarżającymi pisarkę o produkowanie starych panien. Zresztą autorka Poganki sama nigdy nie została żoną, za to poznała w Paryżu uznaną pisarkę George Sand (słynącą z palenia cygar i noszenia spodni), była więziona w czasie powstania, napisała kilka książek i zainicjowała jeden z pierwszych kobiecych ruchów emancypacyjnych na ziemiach polskich. 

Zawód pisarz, nie pisarka

Idee pozytywistyczne powoli zajmują miejsce burzliwej myśli romantycznej. Od wielkich narracji o narodzie przechodzi się do pracy na rzecz społeczeństwa. Pod względem programowym jest to epoka zbliżająca Żmichowską bardziej do Orzeszkowej niż do Mickiewicza. Autorka Nad Niemnem również będzie zwracała uwagę na potrzebę zmiany modelu kształcenia kobiet. Tytułowa bohaterka jej noweli – Marta po śmierci męża pozbawiona środków do życia i bez odpowiedniej edukacji do podjęcia pracy, ma reprezentować ogólną sytuację kobiet w II połowie XIX w. Sprawa kobieca stanie się wkrótce palącą kwestią poruszaną przez najbardziej znanych twórców tej epoki. Orzeszkowa zaś zdobędzie sławę i uznanie. Być może ona pierwsza mogła powiedzieć o sobie, że wykonuje zawód pisarza. Stonowanego, rozsądnego, oddzielającego swoje dość burzliwe życie osobiste i uczuciowe od twórczości, właściwie nieróżniącej się od prozy Prusa. 

Dlaczego George Sand ma ciało, a Flaubert nie?

Zupełnie innego rodzaju pisarką była Gabriela Zapolska. Inspiracje czerpała z bogatych doświadczeń pracy aktorki. Już ten drugi zawód zdawał się stygmatyzować dorobek literacki twórczyni Moralności pani Dulskiej. Zapewne to, co oburzało widza XIX-wiecznego teatru, równie mocno bulwersowało czytelnika powieści naturalistycznych napisanych przez Zapolską. Chociaż Nana Zoli istniała już w nadwiślańkiej świadomości literackiej, Polacy nie byli gotowi na obecność w literaturze podwójnej kobiecej perspektywy (pisarka-aktorka, bohaterka) na ciało, seksualność i biologię człowieka. Może dopiero XX-wieczna feminizacja kultury i wpływ kategorii kobiecego pisania umożliwia docenienie inności tej twórczości. 

Dwie literatury

Oficjalne listy lektur rozwiewają wątpliwości, co do równości pisarstwa mężczyzn i kobiet. Nadal literatura uznawana za uniwersalną i wartościową to raczej Mickiewicz czy Prus, a nie Żmichowska lub Zapolska. Oczywiście podejmuje się próby tworzenia historii dzieł kobiecych. Jednak ich nikła obecność w szkole, a na uniwersytetach funkcjonowanie w ramach ciekawostek i dodatkowych zajęć, nadal utrwalają obraz tej twórczości jako drugorzędnej. W rzeczywistości są to dwie wartościowe, literatury. Po prostu zgoła inne literatury.

Autorka: Anna Cybulska