Głośno promowany w Internecie krótki metraż Almodóvara doczekał się pokazów w sekcji Highligts (sic!) na tegoroczym American Film Festival. Decyzja poniekąd zrozumiała – zaobserwować można wielkie zainteresowanie projekcją, o czym świadczy wypełniona po brzegi największa sala wrocławskiego Kina Nowe Horyzonty. Trudno jest jednak zrozumieć ten fenomen, gdy film ten ma się już za sobą.
TEKST Igor Osiński
Konsternację budzi fakt, że historię opowiedzianą w pół godziny możnaby sterścić w pięć minut. Diagnoza o tyle ogólna, co w tym przypadku trafna. Lekka komedia niemająca praktycznie do powiedzenia nic ciekawego, która zainteresowanie budzi przez grających tam aktorów – Pedro Pascala i Ethana Hawke. Żaden z nich nie ma zbytnio okazji do zaistnienia. Opowieść skupiająca się tylko na nich, odmawiająca im nadania głębi, tylko by nadać ich orientacji absurdalnego wymiaru; coś w rodzaju crowdpleasera, gdzie fani Pascala mogą zobaczyć go w nieznanej im wcześniej roli – bo trzeba przyznać, koncept stojący za filmem jest (przynajmniej na papierze) intrygujący.
Zarzuty można kontrować surowymi wymogami skąpych trzydziestu minut, ale ponownie – jest to sztucznie wydłużona historia. Był czas i miejsce na chociaż minimalną eksplorację, nawet w konwencji komedii. Nie to jest problemem, a lenistwo i bylejakość Almodóvara.

Cofnijmy się o pół roku. 17 maja Dziwne ścieżki życia mają premierę na Festiwalu w Cannes. W tym samym miejscu, dwa dni później, Wśród wyschniętych traw Nuriego Bilge Ceylana. Pierwszy trwa równo 31 minut, drugi 197. Zestawienie tak różnych długości nie miałoby większego sensu, gdyby nie istotny punkt wspólny. Ceylan wytacza w swojej przedługiej opowieści jedną szczególną scenę – trwa ona pół godziny i tworzy ją tylko para aktorów, też „niby kochanków”. Przypominając ją sobie, to jakie ma tempo, co na nią się składa, ile słów wypowiedziano, trudno jest traktować film Almodóvara poważnie. Nie wymagam od komedii ciężkiego ceylanowskiego stanu napięcia, jednak jest to dobra (i aktualna) wizualizacja, czego można w te pół godziny dokonać i ile można na ekranie zbudować.
Trudno traktować poważnie projekt tak wyprany z jakiegokolwiek przejawu działalności twórczej. Nawet obraz przypomina ten z telewizyjnych oper mydlanych – nieprzyjemnie wręcz wyostrzony. Wszystko co kształtuje Ścieżki… układa się na debiut nawet nieźle zapowiadającego się reżysera przeciętnych komedii, niż dzieło Almodóvara. Warto rozpatrywać to zatem w kontekście projektu-reklamy (czym ten film de facto jest). W konsekwencji, bardziej pasuje na ciche zamieszczenie na Youtubie, niż w programie festiwalu tak wielkiego, jak ten w Cannes. Można przypuszczać, że jego premiera tam to zasługa wyłącznie renomy nazwiska. Sam reżyser wspomina, że Dziwne ścieżki życia uznaje za duchowego następce… Tajemnicy Brokeback Mountain. Wyszedł lichy uzurpator, a na prawdziwe kino w tej konwencji pozostaje czekać.