Pod koniec ubiegłego roku w mediach pojawiły się informacje o problemach na rynku wydawniczym związanych z niedoborem papieru, a co za tym idzie – z podwyższeniem cen wyrobów pochodnych. Czy mamy już do czynienia z książkowym kryzysem?
Autor: Kinga Nitka
Ostatni kwartał 2021 r. upłynął pod znakiem widocznego wzrostu cen wielu produktów. Inflacja stała się modnym tematem i słowem kluczem pojawiającym się w niemal każdym wydaniu newsów z Polski i ze świata. Na własnej skórze doświadczyliśmy jej negatywnych skutków; znacznie podrożało wiele produktów codziennego użytku. Byliśmy świadkami rosnących z dnia na dzień cen paliw na stacjach benzynowych, które przyprawiały zmotoryzowaną część społeczeństwa o zawrót głowy. Mało kto zwrócił jednak uwagę na to, że w tym samym czasie podrożały także książki i wyroby papierowe.
Przyczyny wzrostu cen książek
Sytuacja na rynku wydawniczym od kilku miesięcy wzbudza niepokój, a nawet panikę wśród podmiotów na nim operujących. Wzrost cen książek jest pochodną niedoboru papieru, co z kolei wynika z problemów z dostawami tego surowca z Azji. Okazuje się bowiem, że polskie wydawnictwa są bardzo uzależnione od chińskich producentów. Na krajowym rynku od kilku lat nie wyrabia się papieru gazetowego, a papier graficzny do druku książek jest produkowany wyłącznie przez jedną fabrykę zlokalizowaną w Kostrzynie. Taka sytuacja wynika z faktu, że większość europejskich papierni zrezygnowała z wyrobu materiałów potrzebnych do druku książek na rzecz produkcji kartonu opakowaniowego. Emblematycznym przykładem są działania wielkiej drukarni w Kwidzynie należącej do International Paper, która przed paroma laty zamknęła linię odpowiedzialną za papier gazetowy, a obecnie zamyka produkcję papieru książkowego – podkreśla Piotr Dobrołęcki, redaktor naczelny Magazynu Literackiego KSIĄŻKI w wywiadzie dla PAP.
Taka reorientacja europejskich producentów wyrobów celulozowych spowodowała, że większość produkcji papieru wykorzystywanego do tworzenia książek i gazet została przeniesiona do Chin. Od tamtej pory rynek wydawniczy boryka się z opóźnieniami dostaw papieru z Azji, podwyżkami jego cen, co potęgowane jest przez pandemię i jej skutki (m.in. lockdowny, utrudnienia i ograniczenia w transporcie), a także przez wspomnianą wcześniej wszechobecną inflację. Kryzys na rynku papierniczym stał się więc bezpośrednią przyczyną recesji na rynku wydawniczym. Warto dodać, że drożeją nie tylko książki czy gazety, ale także pudła kartonowe czy nawet papier toaletowy, czyli dobra codziennego użytku.
Rynek producenta, czyli zdani na łaskę i niełaskę dostawców
Azjatyccy dostawcy żonglują nie tylko terminami dostaw, ale także cenami papieru. Szacuje się, że w ostatnich miesiącach surowiec podrożał o około 50 proc., co bezpośrednio przyczynia się do wzrostu kosztów produkcji wyrobów poligraficznych. To z kolei zaowocuje wzrostem cen książek w najbliższym roku. Chińscy producenci papieru zaopatrują głównie własny nienasycony rynek, coraz bardziej ograniczając dostawy do krajów Europy oraz stawiając niekorzystne warunki zagranicznym importerom.
Obecnie mówi się, że mamy do czynienia z rynkiem producenta – dostawców materiałów do produkcji książek i innych wyrobów papierowych. To od nich uzależniona jest sytuacja na rynku wydawniczym oraz to, co i kiedy pojawi się w księgarniach. Proces wydawniczy został zaburzony, co wpływa na przesuwanie się premier książkowych w czasie. W 2022 r. będzie się to odbywało na dużą skalę, możliwe będą także definitywne anulacje premier.
Niestety, na horyzoncie nie widać jakichkolwiek oznak nadchodzącej zmiany i nadziei na wyjście z kryzysu. Przedstawiciele branży wydawniczej nie potrafią określić, kiedy sytuacja się unormuje, ponieważ składa się na nią zbyt wiele niewiadomych. Wszystko zależy nie tylko od wewnętrznego stanu rynku papierniczego i relacji z dostawcami, lecz także od rozwoju pandemii czy ogólnego stanu gospodarki oraz inflacji.
Pozytywne skutki kryzysu
Jak to jednak często bywa, istnieje również druga strona medalu i nawet w takiej sytuacji można doszukiwać się pozytywów. Potwierdza to Przemysław Dębowski, projektant graficzny i współtwórca krakowskiego wydawnictwa Karakter, w podcaście Gazety Wyborczej dotyczącym wzrostu cen papieru. Według niego, do tych korzyści wynikających z papierowego kryzysu miałaby należeć szansa na zniwelowanie problemu nadprodukcji książek. Okazuje się bowiem, że wiele dużych wydawnictw decyduje się na drukowanie liczby egzemplarzy zdecydowanie przekraczającej popyt na dane wydanie. Takie działania mają na celu wywołanie sztucznego efektu popularności dzieła literackiego – gdy widzimy je wszędzie, w każdej księgarni, na każdej wystawie, zaczynamy się nim interesować, staje się ono znane. Często jednak nie są to cenione i wartościowe lektury, a dobrze wypromowane książki napisane przez np. popularnych w danym momencie influencerów. Taki zabieg daje w efekcie również wrażenie wielkości i popularności samego wydawnictwa.
Zapewne jest to marne pocieszenie dla koneserów literatury. Większość z nas przyzna bowiem, że niczym nie da się zastąpić tradycyjnych papierowych książek, uczucia szorstkości papieru pod palcami podczas przewracania stron czy samego charakterystycznego zapachu nowego nabytku prosto z księgarni. Czy wzrastające ceny dzieł literackich w pewnym momencie sprawią, że część z nas ograniczy ich zakup? Czy jeszcze bardziej popularne staną się e-booki i inne elektroniczne zamienniki książek drukowanych? A może rezultatem tego kryzysu będzie rozwój rynku wtórnego książek i siłą rzeczy staniemy się bardziej ekologiczni? Jest jeszcze za wcześnie, by odpowiedzieć na te pytania, jednak według wielu wydawców ceny ich wyrobów mają w najbliższych miesiącach wzrosnąć maksymalnie o kilka złotych. Pozostaje zatem mieć nadzieję, że w przyszłości sytuacja wróci do normy i europejski rynek papierniczy upora się z kryzysem.