Nigdy cię tu nie było

Tekst: Ignacy Michalak

To jakby dudnienie z samego jądra ziemi – mówi Jessica, próbując opisać tajemniczy odgłos, który wyrwał ją z nocnego snu kilka dni wcześniej. Grana przez Tildę Swinton biolożka odwiedza swoją chorą siostrę w Bogocie. W zachowaniu naukowczyni łatwo jest jednak wyczuć poczucie wyobcowania – Kolumbia to dla niej nowe miejsce. Reżyser Apichatpong Weerasethakul umieszcza bohaterkę w nieznanym środowisku. Memoria jest pierwszym filmem Weerasethakula nakręconym poza Tajlandią, jego ojczyzną. Reżyser to w tej historii ekspatriant – tak jak bohaterka. Inaczej niż w swoich wcześniejszych dziełach decyduje się nie zagłębiać się w szerszy kontekst polityczno-społeczny i skupia się na próbie uchwycenia samego nastroju miejsca.

Sedno filmu wydaje się równie nieuchwytne jak nawiedzający Jessicę odgłos. Zarówno świat otaczający bohaterkę, jak i jej wspomnienia zaczynają stopniowo pękać i załamywać się. Dentysta, którego uważała za zmarłego, żyje, a z kolei zaprzyjaźniony inżynier dźwięku podobno nigdy nie istniał. Stojący nieruchomo żołnierze strzegą drogi ciągnącej się przez dżunglę. Wielkie wiertła wbijają się w ziemię, tak jak 6 tys. lat wcześniej szaman w czaszkę dziewczynki, kiedy chciał wypędzić złe duchy. Weerasethakul wodzi nas po kolejnych śladach i zadaje pytania, choć sam proponuje niewiele odpowiedzi.
Memorii nie powinno się jednak traktować wyłącznie jako filmu. Weerasethakul chce nawiązać z nami osobistą więź, abyśmy stali się odbiorcami emocji, które czuje. To zaproszenie do świata takiego, jakim widzi go sam reżyser. Ta oniryczna opowieść ma być transcendentalnym przeżyciem – dla wielu trudnym do strawienia. W typowym dla reżysera stylu dzieło to oddziałuje na wszystkie zmysły, co ma wprowadzić odbiorców w pewien rodzaju transu. Koi i jednocześnie fascynuje subtelnym tańcem obrazów i dźwięków, stopniowo przenosząc nas do krainy zawieszonej na granicy snu i jawy.

Pamiętam, jak na grudniowym seansie siedziałem, spokojnie patrząc na płynące przez ekran napisy, a w tle słyszałem odgłosy spadających kropli tropikalnej ulewy. Tutaj zatrzymuje się czas – mówi Jessice kobieta, pokazując chłodziarkę do roślin. Czułem to samo: Memoria zatrzymała dla mnie czas na dwie godziny. Nigdy wcześniej żaden film nie trafił tak dobrze do mojej wrażliwości. I choć dał mi dużo, to czuję, że w tamtej sali zostawiłem pewną część siebie, część, której już nigdy nie odzyskam.

Ocena: 5/5