TO TUŻ TUSZ

Kiedy słyszymy słowo „sztuka”, jako pierwsze wpadają nam do głowy renesansowe rzeźby, rozmyte krajobrazy czy arie operowe. Musimy jednak pamiętać, że sztuka jest znacznie bliżej nas, a czasem nawet tak blisko, że możemy nosić ją na własnym ciele.

Kiedy słyszymy słowo „sztuka”, jako pierwsze wpadają nam do głowy renesansowe rzeźby, rozmyte krajobrazy czy arie operowe. Musimy jednak pamiętać, że sztuka jest znacznie bliżej nas, a czasem nawet tak blisko, że możemy nosić ją na własnym ciele.

Tekst: Adrianna Zając

Tatuaż ma bardzo długą i nomen omen barwną historię. Pierwotnie miał wymiar rytualny, a jego posiadanie stanowiło przywilej. W języku polinezyjskim tatau to nic innego jak „naznaczyć”. Z biegiem lat rola oraz symbolika tatuażu podlegała najróżniejszym trendom – na jednym krańcu świata stawał się modny, by w innym być oznaką wykluczenia. Coraz częściej podchodzi się do tatuażu jako elementu body art, czyli sztuki na ciele. Znaczenie i temat zaczynają schodzić na drugi plan, a on sam ma być sztuką samą w sobie. O tym, jak to jest przenosić swoje prace na cudzą skórę rozmawiam z tatuażystami z warszawskiego Studia 1.618 – Angeliką Siejką i Piotrem Matuszewskim.

MAGIEL: Od kiedy zajmujecie się tatuażem?
Piotrek: Tatuuję od dwóch lat. Angelika wcześniej zajmowała się tatuażami typu handpoke, czyli tworzonymi poprzez miarowe wbijanie igły i układanie powstałych kropek w konkretny wzór. Od zeszłego roku robi też prace maszynką w naszym studio.

Jesteście samoukami?
Angelika: Tak, zarówno ja, jak i Piotrek swoją wiedzę teoretyczną zdobywaliśmy sami. Z czasem osoby doświadczone wzięły nas pod swoje skrzydła i douczyły reszty.

Tatuaż to forma sztuki. Zgadzacie się z tym? Czujecie się artystami?
Angelika: Tatuaż to piękna forma sztuki, dodatkowo taka, przez którą możemy bezpośrednio wyrażać siebie. Jest jak biżuteria, która ozdabia cię na stałe. Czy czuję się artystką? To bardzo mocne określenie, na które chcę sobie zapracować.

Piotrek: Zgadzam się, że niektóre prace potrafią być niesamowite i są pełnoprawnymi dziełami. Wszystko, co robimy własnymi rękoma, jest dla mnie sztuką, ale na razie określam siebie jako rzemieślnika. Artysta to ktoś, kto robi coś sam od zera i może podpisać to swoim nazwiskiem. Inspiruję się często pracami, które już powstały, ale dążę do tego, żeby dopracować swój styl i w pełni móc poczuć się artystą.

Wasza praca na zawsze pozostanie na czyimś ciele. Czujecie presję, że wszystko musi być idealne?
Piotrek: Przychodzą do mnie głównie rówieśnicy i ludzie młodsi. Chyba dlatego nie zastanawiam się, co będą o tym myśleć na starość. To odległa wizja. A sama presja schodzi wraz z nabyciem doświadczenia – ja bym to raczej nazwał zdrową ambicją. Wiadomo, że chcę wykonać moją pracę jak najlepiej.

Angelika: Dla mnie to niesamowite uczucie, trudne do opisania. Czuję presję, ale w sensie pozytywnym. Ładuje mnie ona energią. Nie ma dla mnie lepszej reklamy moich prac niż ludzie, którzy noszą je na sobie z dumą.

Jak zmienia się podejście Polaków do tatuaży?
Angelika: Podejście jest coraz lepsze, jednak ta zmiana następuje powoli. Widzę, że klienci częściej wolą mieć tatuaż w mniej widocznym miejscu, ze względu na pracę. Latem, gdy moje tatuaże nie są schowane pod długimi rękawami i nogawkami, zdarza mi się dostrzegać niepochlebne spojrzenia. Najważniejsze to nie brać tego do siebie. Liczy się to, że mi się podobają.

Piotrek: Przykro mi to mówić, ale osoby, które mają wyrobione negatywne zdanie na temat tatuaży, raczej nie zmienią go już do końca życia. Są to głównie osoby starsze. Myślę, że potrzebujemy jeszcze trochę czasu, żeby oswoić społeczeństwo z tatuażami i zbudować pozytywne skojarzenia.

Jaki styl teraz dominuje? Po jakie wzory najczęściej sięgają wasi klienci?
Angelika: Obecnie panuje ogromna różnorodność, a moda zmienia się błyskawicznie. Widać to nie tylko w dziedzinie tatuaży. Niektórzy wolą same kontury, a inni decydują się na duże, kolorowe realizmy. Są też zwolennicy tatuaży trashowych, celowo niedokładnych i nierównych. Moją klientelę stanowią głównie dziewczyny. Decydują się przeważnie na delikatne, małe wzory, czasem też napisy.

Piotrek: Tak, nie ma dominującego stylu, dlatego że znajdą się zwolennicy każdego – od oldschoolu po chociażby neotrad (tatuaż neotradycyjny – współczesna forma tatuażu tradycyjnego, charakteryzuje się prostotą, grubym konturem i wyrazistym wypełnieniem). Ja robię najczęściej niewielkie tatuaże realistyczne. Ich tematyka jest bardzo różnorodna, w tej kwestii absolutnie się nie ograniczam.

Tatuaż powinien mieć znaczenie?
Angelika: Moje w większości je posiadają, ale to żaden wymóg. Równie dobrze można ozdabiać nimi swoje ciało po to, aby cieszyły oko. Chociaż przyznam, że lubię rozmawiać z klientami i słuchać historii, jakie kryją się za ich tatuażami.

Na ile czujecie swobodę wyrazu w waszych pracach, a na ile wzór jest narzucony przez klienta?
Piotrek: U mnie najczęściej klient mówi, co chce, a ja robię to po swojemu. Czuję dużą swobodę. Zdarzają się też oczywiście prace, które nie dają mi dużej możliwości wyrazu, takie jak portrety.

Angelika: Klient wysyła nam różne inspiracje, żeby lepiej zobrazować to, co chciałby mieć wytatuowane. Ja staram się jak najlepiej połączyć jego oczekiwania z moją wizją. Tak, żeby on był zadowolony, a ja miała poczucie własnego wkładu.

Jak zwrócić uwagę na swoje prace i pozyskać klientów?
Angelika: Reklamą – tak jak w każdej branży. Specyfika tej dziedziny polega na tym, że tą reklamą są nasze prace na czyimś ciele. Często przychodzi do mnie ktoś, kto zobaczył zrobiony przeze mnie tatuaż u swojego znajomego. Dlatego nie ma tak, że czasem staram się bardziej a czasem mniej. Każdy tatuaż to moja wizytówka. Ważne też, żeby mieć dużo projektów i propozycji, aby potencjalny klient mógł określić estetykę i styl moich prac.

Ostatnie miesiące i sytuacja pandemiczna nie sprzyjają wielu branżom, artystycznym także. Jak było u was?
Piotrek: Na szczęście my pandemii nie odczuliśmy mocno. A nawet zauważyłam wzmożone zainteresowanie, kiedy w czerwcu pozwolono nam pracować po lockdownie. Klienci byli spragnieni dziarek (śmiech). Nie bali się przychodzić, bo dbamy o wszelkie środki ostrożności i stosujemy się do zaleceń sanitarnych.

Pytanie na koniec. Czy to prawda, że tatuaż uzależnia?
Piotrek: Podobno tak, osobiście nie mam takiego wrażenia.

Angelika: Ja na odwrót (śmiech). Tatuaże mnie uzależniły z wielu powodów. Może przez to, że kosztują cię trochę bólu? A może świadomość, że będą z tobą na zawsze jest taka ekscytująca? Lub po prostu to, że są piękne i moje.

 

Informacja
Więcej dzieł Angeliki i Piotrka możemy zobaczyć na ich profilach instagramowych: @sietatuujeee i @piotr.mattuszewski