Jak nisko upadł Bytom?

Górny Śląsk pełny jest miast o pięknej historii i równie trudnej teraźniejszości. Nigdzie nie można doświadczyć tego tak dobitnie, jak w Bytomiu.

Jak nisko upadł Bytom?

Górny Śląsk pełny jest miast o pięknej historii i równie trudnej teraźniejszości. Nigdzie nie można doświadczyć tego tak dobitnie, jak w Bytomiu.

Autorka: Laura Kur

Górny Śląsk pełny jest miast o pięknej historii i równie trudnej teraźniejszości. Nigdzie nie można doświadczyć tego tak dobitnie, jak w Bytomiu.

Gdyby depresja była miastem, to byłby nim Bytom – to element wypowiedzi mieszkańca kamienicy przy ul. Orląt Lwowskich po zapytaniu go o najciekawsze miejsca w Bytomiu. Co prawda dostaliśmy plik sugestii związany ze spędzaniem czasu na terenie Górnego Śląska, jednak sam Bytom i jego fenomen architektoniczny zaginął gdzieś między Kopalnią Guido w Zabrzu a zrewitalizowanym Nikiszowcem. Pani pracująca w piekarni nie miała wiele więcej do powiedzenia, pan pracujący w sklepie o wdzięcznej nazwie „Fikołek” – również. Chęć zwiedzania Bytomia spotkała się raczej z ogólnym zdziwieniem i dezaprobatą. Zdawałoby się, że mieszkańcy nie dostrzegają potencjału ugruntowanego przez czasy świetności miasta, na co dzień obcując z jego postępującym zaniedbaniem – lub może nie chcą go widzieć, skoro Bytom i tak się zapada? 

Bytom (niem. Beuthen, śl. Bytōm

Pierwsze wzmianki uwzględniające istnienie Bytomia sięgają XII wieku, co czyni go jednym z pierwszych miast na terenie historycznego Górnego Śląska. Średniowieczny układ urbanistyczny złożony z kwadratowego rynku otoczonego szachownicą ulic wpisany został nawet do rejestru zabytków – mimo tego, że zachodni kwartał kamienic później wyburzono, dwukrotnie zwiększając powierzchnię placu rynkowego. Obecnie zabieg ten działa na niekorzyść miasta – rozmiar przestrzeni, która nie jest szczególnie gwarna i tętniąca życiem, potęguje niepokój wywołany smutkiem bijącym z płaczących odpadającym tynkiem kamienic. 

Historycznie miasto zdominowane było przez wpływy niemieckie – odkąd w 1348 r. wcielone zostało do I Rzeszy Niemieckiej, tak później znajdowało się też w obrębie terytorium Prus, II i III Rzeszy, aż do zdobycia miasta przez Armię Czerwoną w 1945 r. Spacerując po Bytomiu, wykraczając poza teren Śródmieścia i znając chociaż trochę charakter Gdańska czy Wrocławia – intuicyjnie wiesz, że powszechność występowania tej nagiej, czerwonej cegły nie jest zdarzeniem losowym.

Największy rozkwit przyniósł miastu XIX w., kiedy dzierżyło ono tytuł trzeciego okręgu przemysłowego Niemiec, wtedy budowano tu intensywnie i rozmaicie. Industrializacja miasta oraz pojawienie się w jego obrębie licznych hut i kopalni przyczyniło się masowych napływów ludności szukającej zawodowych perspektyw w prężnie rozwijającym się sektorze przemysłowym. Dopiero w momencie, w którym pojawili się ludzie, zaczęła rozrastać się prawdziwa tkanka miejska, uwzględniająca potrzebę ich rozlokowania i stworzenia infrastruktury niezbędnej do życia. Kwestią, której nie można odmówić górnictwu, jest fakt, że bez jego rozwoju być może nie istniałaby większość miast na terenie dzisiejszego Śląska, które dziś skazane są na dożywotnie skojarzenie z czarnym złotem.

W przypadku Bytomia wzrost gospodarczy zaowocował budową wytwornych kamienic i budynków publicznych o bardzo szerokim przekroju historycznych stylów architektonicznych. Przykładowo, na ulicy Moniuszki do dziś stoi neobarokowy gmach ówczesnego gimnazjum, który, w odróżnieniu od większości bytomskich budynków, nawet tak bardzo nie straszy!

Wczesny początek XX w. był dla Bytomia płodny konstrukcyjnie – zrealizowano wtedy budowę secesyjnych projektów Karla Bruggera oraz Wilhelma Hellera, do użytku oddana została też Elektrownia Szombierki. Efekt i skala projektów? Bytom jest miastem o największej liczbie kamienic w całym województwie. 

Bytom kopał pod sobą dołek 

Nadszedł czas Powstań Śląskich, których spuścizną było uczynienie Bytomia miastem-granicą, dzielącą w latach 1922–1939 terytorium Polski i Niemiec na poziomie dzielnicy Łagiewniki. Miasto stało się czymś na kształt strefy buforowej dzisiejszej Nikozji – zarówno wjazd na jego teren, jak i jego opuszczenie, wiązało się z koniecznością kontroli paszportowej, a tramwaje przejeżdżające przez jego obszar musiały być zaplombowane, żeby można było tej kontroli uniknąć. Dzisiejszy Bytom wypiera się ówczesnej historycznej roli – po punktach kontroli granicznej i urzędach celnych nie zostało zbyt wiele śladów, a struktura urbanizacyjna w obrębie linii granicznej zmieniła się na tyle, że jej ponowne wytyczenie, znacznie utrudniłoby ruch samochodów i komunikacji miejskiej. 

Początek trwających do dziś chudych lat Bytomia wiąże się z najazdem miasta przez Armię Czerwoną w 1945 r. Repatriacje, liczne zbrodnie wojenne dokonane przez ZSRR, przymusowe wysiedlenia, rozkradanie obiektów przemysłowych – to tylko część wydarzeń mających wpływ na utratę tożsamości przez miasto. 1945 był też rokiem, w którym Bytom został oddany pod władzę administracyjną Polski, co w sensie metaforycznym, jak i, niestety, potwornie dosłownym – wykopało pod nim dołek. Za czasów PRL węgiel stał się czymś więcej niż tylko surowcem – został nieoficjalną walutą, której wartość przekraczała cenę potencjalnych szkód związanych z jego wydobyciem. Położenie Bytomia i jego struktura geologiczna, obfita w złoża czarnego złota i cynku, okazała się więc zarówno jego szansą na zaistnienie jako historycznej stolicy śląskiego okręgu przemysłowego, jak i największym przekleństwem dającym początek jego upadkowi. Ignorowanie przewidywań naukowców związanych z ryzykiem tąpnięć wywołanych osuwaniem się piaskowca zalegającego między warstwami węgla, a także wydobywanie surowca bezpośrednio pod miastem, którego architektura nie jest przystosowana do podobnych zjawisk geologicznych, przyczyniła się do niewyobrażalnych zniszczeń. Na skutek decyzji rządu PRL miasto zaczęło się zapadać, a tąpnięcia powodujące powstawanie pęknięć w budynkach zaczęły uniemożliwiać ich bezpieczną eksploatację, prowadząc do lawinowych eksmisji. Poziom położenia miasta obniżył się, od tego czasu, średnio o 5,5 metrów, z czego 68 proc. powierzchni osiadającego gruntu dotyczy terenów zabudowanych.

Działania powojenne pozbawiły Bytom autochtonów w podwójnym sensie – w wyniku akcji wysiedleńczych zniknęła jego rdzenna, niemiecka ludność, a w wyniku eksploatacji węgla pod miastem zniknęły skały osadowe, tworzące dotąd jego fundament. 

Miasto smołą płynące

Współczesna sceneria Bytomia, której można doświadczyć spacerując między pierzejami kamienic, budzi wrażenie kadru z filmu grozy o scenariuszu czarniejszym niż węgiel będący reżyserem tej apokaliptycznej produkcji. Miasto umiłowało sobie sprawianie wrażenia opuszczonego – dolne kondygnacje budynków są w znacznej mierze zabite deskami, a ich elewacje dumnie eksponują spuściznę funkcjonujących tu niegdyś kopalni, koksowni i hut, widoczną w postaci warstwy czarnego pyłu i smaru. Dmitrij Mendelejew, twórca układu okresowego pierwiastków, mógłby z powodzeniem określić ściany kamienic Bytomia dziedzictwem swojego dorobku naukowego. Ostałe banery przeważnie zamkniętych już punktów handlowo-usługowych nieśmiało przypominają, że kiedyś nie brakowało w nich życia. 

Fakt, że Bytom się zapada, jest widoczny gołym okiem. Architektoniczny potencjał, widoczny choćby w secesyjnym gmachu dzisiejszego IV Liceum Ogólnokształcącego, modernistycznym budynku Muzeum Górnośląskiego czy w finezyjnych zdobieniach historycznie stylizowanych kamienic, kruszy się dziś pod wpływem tąpnięć wydrenowanego terenu pod miastem i tonie w smole swojego głównego inwestora – przemysłu ciężkiego.

Bytom można dziś określić mianem Mesjasza miast ukształtowanych przez górnictwo – musiał zapłacić cenę związaną z przekonaniem się o konsekwencjach rabunkowego wydobycia węgla. 

Bytom kontrastów

Kontrast, wielopłaszczyznowość – to chyba słowa, które pojawiały się w mojej w głowie najczęściej podczas przemierzania różnych dzielnic Bytomia. Jest w tym mieście coś fascynującego i magnetyzującego, co mimo odrazy, którą potrafi wzbudzić, sprawia, że nie chce się jednak zamykać oczu. Z jednej strony mamy teren Śródmieścia, okolice rynku, po których widać dawny przepych i bogactwo, skalę inwestycji i dbałość o najdrobniejsze detale w fasadach budynków czy zdobiących je płaskorzeźbach. Mimo to, liczba opuszczonych kamienic bije na głowę liczny dorobek pustostanów na terenie Warszawy czy Łodzi. Przemysł górniczy jest czymś na wzór toksycznej matki dla miast, które się wokół niego ukształtowały – uzależnił od siebie ich wzrost i rozwój, wpłynął na wizerunek, modyfikując fundamenty tych miast na tyle, że nigdy nie będą w pełni stabilne. 

Z drugiej zaś strony – ujawnia się typowo przemysłowy krajobraz zdominowany przez hałdy, kominy hutnicze, wieże ciśnień, szyby wydobywcze i osiedla familoków. Niektóre emerytowane elementy unikatowej dla regionu infrastruktury można obejrzeć z bliska – na przykład szyb wydobywczy Bończyk, cechownię KWK Rozbark oraz Elektrownię Szombierki, które zostały zaprojektowane przez braci Zillmannów, odpowiedzialnych także za projekt słynnego katowickiego Nikiszowca.

Monumentalność tych budynków, ich wielkość w zestawieniu z przedstawicielem homo sapiens robi ogromne wrażenie – wielu powie, że przytłacza, część jednak, w tym ja, przyzna, że budzi dziwny rodzaj pokory i respektu. Warto chociaż raz w życiu stanąć pod jednym z kominów EC Szombierki i przekonać się samodzielnie, z którą grupą się solidaryzuje. 

Bytom niesławny

Bytom przoduje w dwóch nieoficjalnych rankingach polskich miast – jest uważany za najbrzydsze polskie miasto i najbardziej niebezpieczne polskie miasto. 

O ile kwestia brzydoty jest subiektywna i zależna od tego, co chce się w danym miejscu zobaczyć, tak problem bezpieczeństwa musi mieć podłoże uformowane przez konkretne wydarzenia. O co więc chodzi? 

Dzielnica Bobrek – to jedno z kilku bytomskich osiedli familoków, czyli ceglanych, identycznych budynków o raczej niskim standardzie, stworzonych na potrzeby rozlokowania aspirujących stachanowców (przodowników pracy). Działalność kopalni, hut i innych ośrodków przemysłowych w Bytomiu od dłuższego czasu wiązała się z większymi kosztami niż zyskami, w wyniku czego zaczęto je stopniowo wygaszać. Zamykanie miejsc stabilnego zatrudnienia, głód pracy i wyższych standardów przyczyniły się do opustoszenia dzielnic robotniczych, które z czasem zostały zasiedlone przez często szemranych, niepłacących czynszu przedstawicieli lokalnego ubóstwa. 

Wokół dzielnicy Bobrek powstało wiele miejskich legend, przez które zasłynęła z wysokiego poziomu przestępczości i generalnej demoralizacji. Nie wiem, na ile zasadny był lęk przez Bobrkiem w minionych latach, natomiast przemieszczając się po zmroku między familokami w poszukiwaniu miejsca, w którym znajdował się największy w Polsce lombard „Od igły, po helikopter” (o którym powstał film dokumentalny), nie czułam się bardziej nieswojo niż na bytomskim Śródmieściu. Ludzie nie odpowiadali mi co prawda na wysyłane im uśmiechy, ale nikt nie patrzył też na mnie krzywo, nastrój był raczej ponury – co jest domeną całego Bytomia, a nie tylko dzielnicy Bobrek. Trwają prace rewitalizacyjne, standard dzielnicy rośnie, a liczba rzezimieszków spada – reasumując, Bobrek nie jest już niebezpieczny.

Wyjście z trumny

Najsłynniejszy zakład pogrzebowy ma w swojej nazwie Bytom – mimo tego, że formalnie nie istnieje i jest tylko medialną prowokacją. 

Choć zestawienie Bytomia z zakładem pogrzebowym znalazłoby uzasadnienie jeszcze kilka lat temu – teraz miasto walczy o ponowne dostrzeżenie w nim potencjału. Świadomość społeczna powoli się budzi, czego efektem jest program rewitalizacji Bytom odNowa, w ramach którego odnowiono już Dworzec Główny PKP, prowadzącą do niego ulicę Dworcową oraz teren wokół KWK Rozbark. Aktualnie trwają prace remontowe w obrębie Kolonii Zgorzelec czy wspomnianej wyżej dzielnicy Bobrek – plan przywrócenia do czasów świetności obejmuje jeszcze 148 innych przedsięwzięć, za które trzymam kciuki. 

Chociaż stwierdzenie jest światełko w tunelu wydaje się dość niefortunne w kontekście miasta, którego zapadające się tunele dotąd raczej nie oszczędzały, to mam nadzieję, że ten metaforyczny tunel stanie w opozycji do dotychczasowego trendu i Bytom odzyska swój dawny blask. 

Nadzieje bywają płonne, ale ja naprawdę wierzę, że będziemy mieć jeszcze drugi Gdańsk na Śląsku!