Kup banany, a jak nie ma to olej

Nie mów do mnie metaforami; ja nic nie rozumiem! – wykrzykuje rozemocjonowany podkomisarz Zachara w którymś odcinku Nieobecnych. Muszę przyznać, że ja ten przejęty wrzask odebrałam raczej jako jakiś żałosny, bezsilny kwik w stylu: twórcy mojej postaci nie mieli pojęcia, co robią, więc weszli na artykuł o autyzmie na Wikipedii i powciskali mi w usta kwestie, które zostały skopiowane z podrozdziału objawy, tworząc tym samym chyba najbardziej stereotypową postać polskiej kinematografii ostatnich czasów. 

Nie mów do mnie metaforami; ja nic nie rozumiem! – wykrzykuje rozemocjonowany podkomisarz Zachara w którymś odcinku Nieobecnych. Muszę przyznać, że ja ten przejęty wrzask odebrałam raczej jako jakiś żałosny, bezsilny kwik w stylu: twórcy mojej postaci nie mieli pojęcia, co robią, więc weszli na artykuł o autyzmie na Wikipedii i powciskali mi w usta kwestie, które zostały skopiowane z podrozdziału objawy, tworząc tym samym chyba najbardziej stereotypową postać polskiej kinematografii ostatnich czasów. 

Jako że 2 kwietnia obchodzony jest Dzień Świadomości Autyzmu, a pretensjonalność postaci Zachary jest dowodem na to, że świadomość ta jest znikoma, postanowiłam przyjść z odsieczą (nie żeby ktoś prosił, ale po zbinge-watchowaniu ośmiu odcinków tego serialu, jest to silniejsze ode mnie).

To co to?

Teksty kultury zrobiły już swoje. Idę o zakład, że pierwsze skojarzenia jakie przychodzą na myśl wokół „osoby z zespołem Aspergera” to „gburowaty geniusz”. I jak jeszcze u Sherlocka Holmesa przeważa ów pierwiastek geniuszu, tak już doktor House jest po prostu chamem. Zachara również dokłada swoją cegiełkę, choć trzeba mu przyznać, że jest bardziej zrównoważony – to po prostu inteligentny, acz niesympatyczny dziwak.

A aspergeryk spoza ekranu? Przede wszystkim zespół Aspergera to nie choroba, tylko takie… niekonwencjonalne postrzeganie świata – zwłaszcza społecznego. Skoro nie choroba, to nie można tego leczyć. Ale można uczyć się udawać: specjalnie po to istnieją Treningi Umiejętności Społecznych, czyli zajęcia, na których terapeuci uczą tych dziwaków z autyzmem udawać osoby normalne. W sumie to takie kółko teatralne, bo uczymy się tam, między innymi, kontrolować mimikę (do tej pory zastanawia mnie, jaki miałam wyraz twarzy, gdy nauczycielka WF-u w liceum spytała czemu mam minę jak kot sr*jący na pustyni), modulować ton głosu (bo mówimy za głośno, a to nie wypada – choć jadąc autobusem z osobami rozmawiającymi przez telefon mam wrażenie, że to nie wyłączny problem autyków), czy utrzymywać prawidłową postawę ciała (bo aspergerycy to często takie kluseczki o ujemnej koordynacji ruchowej – to pewnie dlatego wtedy na WF-ie miałam minę jak ten defekujący kot). 

A co z tymi metaforami?

Okej, zgadzam się, na liście objawów faktycznie znajduje się trudność ze zrozumieniem metafor, ale, na miłość boską!, to nie tak, że osoba z autyzmem jest w stanie przyswoić, że krzesło to krzesło, ale w jakiś tajemniczy sposób jej mózg nie może pojąć, że słoń w składzie porcelany nie odnosi się do zwierzęcia wśród filiżanek. 

Bardziej chodzi o to, że, na przykład, czasem trudno mi dostrzec to, co ktoś faktycznie miał na myśli, bo odbieram niektóre komunikaty zbyt dosłownie. I tak, gdy przychodzi sąsiadka i pyta: Cześć, jest mama? zdarza mi się opowiedzieć tak, bo mój mózg nie załapał, że to nie pytanie, tylko prośba pójdź po mamę, bo mam sprawę. Kilka osób dostało też nieopatrznie kosza (sorki!), zapytawszy czy może któregoś razu pójdziemy na kawę. No nie lubię kawy, to mówię, że nie pójdziemy. Bo przecież kto by pomyślał, że jak typ mnie zaprasza na kawę to nie ma obowiązku picia kawy, a zamiast niej można wypić kokt

ajl? Podobno każdy, ale no nie autyk. Ostatnio z kolei ktoś zaprosił mnie do siebie na naleśniki (miła odmiana od tej nieszczęsnej, problematycznej kawy) i chwilę przed spotkaniem wysłał niewinny SMS: mogłabyś wstąpić do Carrefoura i kupić banany? Jak nie ma to olej. Aż trudno opisać jak zaawansowane procesy m

yślowe tym u mnie wywołał, gdy widząc, że nie ma bananów, musiałam zdecydować, czy to oznacza że mam brać Kujawski, czy mam to olać (artykuł zawiera lokowanie produktu, ale nikt mi za to nie płaci).

 

Plusy, minusy, szmery, bajery i złote rady

Nie będę udawać, że super mi się z tym żyje: świadomość społeczeństwa jaka jest, każdy widzi (choćby na przykładzie podkomisarza Zachary). Na ten moment w oczach większości mogę być co najwyżej tym genialnym dziwakiem, a niestety na razie objawiła się u mnie tylko jedna z tych dwóch cech i to bynajmniej nie ta pierwsza. ALE! Są też przecież zalety! Autycy są zazwyczaj silnie przywiązani do rutyny i nie przepadają za nieoczekiwanymi zwrotami akcji. Wiecie ile czasu się zaoszczędza, gdy można ugotować wielki gar zupy dyniowej, zawekować ją i jeść codziennie przez dwa tygodnie, podczas gdy inni ludzie mieliby pewnie dość po dwóch dniach? Ponadto, gdy na rozmowie o pracę pytają: co może Pan_i wnieść do naszej firmy?, można odpowiedzieć dopłaty i dofinansowania za zatrudnienie osoby niepełnosprawnej. Stonks. 

Na koniec kilka praktycznych porad. Polecam: nie liczyć, że jak powiecie, że wam zimno, to autyk zrozumie, że ma wam przynieść kocyk. Nie cackajcie się – kawa na ławę, karty na stół: zamknij zimno, bo mi okno, czy coś. I wszystko jasne. A, i jak używacie niejednoznacznych słów, to się później nie dziwcie, że prosicie aspergeryka o zdjęcie poszewek z poduszek, i dostajecie ich fotografię.