Współczesna komercjalizacja cierpienia

Jak "współczesne" cyrki stanowią dla wielu źródło przykrej rozrywki.
Krzysztof Kononowicz, 2016 (fot. YouTube)

Mikołaj Wsiewołodowicz nazwał wówczas tego pana swoim Falstaffem; to prawdopodobnie jakiś dawny typ burlesque, z którego wszyscy się śmieją i który pozwala śmiać się z siebie, byleby mu za to płacono – Biesy, Fiodor Dostojewski

Tekst: Jakub Kozikowski

Wczasach już odległych, na ciemnych kartach XIX i XX w., na amerykańskiej i europejskiej ziemi jedną z popularnych rozrywek były freak shows, czyli objazdowe cyrki, w których występowali ludzie z różnymi rodzajami niepełnosprawności i deformacjami ciała. W ówczesnym społeczeństwie schemat był prosty: ludzie skrzywdzeni przez naturę, niezdolni do zwykłej pracy albo niemogący, przez swą odstającą od społeczeństwa aparycję, zatrudnienia znaleźć – zmuszeni byli do ucieczki w poniżający dla nich fach. Problem leżał w tym, że w mentalności przeciętnego człowieka nie byli oni traktowani jako osoba ludzka, a raczej jako przedmiot zamknięty w formie ciekawa istota, z której można się pośmiać. Nie rodziło to pytań o ich uczucia, marzenia, cierpienia – to wszystko było zakrywane wraz z odsłaniającą się kurtyną cyrku.

Wraz z rozwojem społecznej wrażliwości tacy ludzie przestali być postrzegani jako odszczepieńcy, którzy brutalnie mówiąc psuli krajobraz, a politycy poszczególnych państw i organizacje społeczne rozpoczęły programy mające na celu dostarczenie pomocy materialnej osobom dotkniętym kalectwem. Wątpliwe moralnie freak shows praktycznie zniknęły z listy dostępnych atrakcji. Można zadać pytanie, gdzie w tej sytuacji leży pies pogrzebany?

Współczesny cyrk na Szkolnej 17

Jedną z rzeczy, którą zapewnił nam Internet, jest możliwość bycia, w znacznym stopniu, anonimowym: zarówno w przekazywaniu, jak i w odbiorze treści. Jeżeli ktoś poszedłby do wcześniej omawianego cyrku z osobami niepełnosprawnymi i szydził albo śmiał się z takich ludzi, to ryzykowałby ostracyzmem ze strony sąsiadów, rodziny i znajomych. W dzisiejszych czasach można bez jakiegokolwiek informowania innych oglądać co nam się żywnie podoba i nikt, nie licząc wyjątkowych przypadków, się o tym nie dowie. Oznacza to, że wraz z wolnym dostępem do Internetu powstała opcja dostarczania sobie wszelkiego rodzaju patologicznych z perspektywy przyjętych norm społecznych rodzajów rozrywek, np. codziennego oglądania pornografii, scen z prawdziwą przemocą, patostreamów, czy mających wyśmiewająco-szydzący wydźwięk filmów z życia niektórych ludzi. I tutaj na scenę współczesnego cyrku wchodzą Krzysztof Kononowicz oraz Wojciech „Major” Suchodolski.

Zanim przejdę do rozważań nad skutkami pewnych idei, przybliżę pokrótce, kim są ci ludzie. Krzysztof Kononowicz, lat 60, większość życia mieszkający w Białymstoku, posiada wykształcenie zawodowe kierowcy-mechanika. Jego popularność zaczęła się w 2006 r., kiedy brał udział w kampanii na stanowisko prezydenta stolicy Podlasia. W trakcie dostępnego dla kandydatów darmowego czasu antenowego wypowiedział słynne już zdanie: Żeby nie było bandyctwa, żeby nie było złodziejstwa, żeby nie było niczego. Po wyborach rozpoczęła się przygoda Krzysztofa z YouTubem, na którym publikował filmy ze swoimi przemyśleniami i dokumentujące jego codzienne aktywności domowe. W 2015 r. nastąpił początek boomu popularności Konona, jej szczyt można datować na okres 2018–2020, a jego „twórczość” publikowana jest do dziś. Drugim głównym bohaterem przygód na Szkolnej 17 jest Wojciech „Major” Suchodolski, lat 48, ukończył Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy w Kamienicy Elbląskiej, w przeszłości karany (spędził łącznie dziesięć lat w więzieniu). W kwietniu 2015 r. obydwaj panowie poznali się w kolejce po rzeczy rozdawane dla ludzi potrzebujących, co zapoczątkowało ich trudną przyjaźń. Wojciech Suchodolski wprowadził się do Kononowicza, zaczęli oni razem nagrywać filmy, a z czasem dołączyli do nich „redaktorzy” – osoby obeznane w kwestiach technicznych, które z różnych powodów dołączały do obu panów i dokumentowały ich codzienne życie na YouTubie.

W pewnym momencie zdecydowali się na codzienne streamowanie z włączoną możliwością wpłacania pieniędzy i wyświetlaniem tekstu donejta. Gdy środki wysyłane przez widzów stały się znaczącą częścią ich budżetu domowego, przyjęli wiodącą zasadę dzisiejszego kapitalizmu bez wartości: pokazywanie coraz bardziej kontrowersyjnych rzeczy, takich jak: ordynarne kłótnie, wzajemne wyzwiska i libacje alkoholowe Majora (Krzysztof, jak twierdzi, jest abstynentem). To wszystko tylko zachęcało odbiorców do prowokowania pewnych zachowań i nagradzania ich większymi wpłatami. Dramat tych ludzi stał się dla części Internetu śmieszną rozrywką.

Ostatnie podrygi moralności

Całą tą sprawą zaczęli się w końcu interesować dziennikarze telewizyjni programu TVP Alarm w 2020 r., i Sprawa dla reportera dwa lata później. Drugi z wymienionych wyemitowany został kilka miesięcy temu. W studiu telewizyjnym siedziały naprzeciwko siebie dwie strony: po lewej przeciwnicy umieszczenia w Internecie działalności Krzysztofa Kononowicza, a po prawej zwolennicy i sam główny zainteresowany. W sporze między nimi idealnie zarysował się podział na odpowiednio: osoby, które odwołują się do poczucia moralności potępiającej wykorzystywanie cierpienia i poniżenia drugiego człowieka dla własnej przyjemności oraz permisywiści, niewidzący nic zdrożnego w omawianych treściach. Co może zaskoczyć w tym programie to fakt, że ludzie z tak różnych środowisk jak Tadeusz Cymański, Jan Śpiewak i Piotr Ikonowicz są w stanie razem krytykować treści zamieszczane w Internecie przez Kononowicza.

Cały spór sprowadza się do systemu, który stworzyło społeczeństwo: zarówno elity rządzące, moralne, ale też zwykli obywatele, którzy przyjmują albo odrzucają proponowane im zasady postępowania. Człowiek ma wbudowane w siebie pewne egoistyczne potrzeby wyrażające się w jego codziennym postępowaniu i w sposób ogólny można je przestawić w postaci piramidy Maslowa. Oprócz tego, idąc za teorią Daniela Kahnemana (psycholog i ekonomista, uhonorowany Nagrodą Banku Szwecji im. Alfreda Nobla), u ludzi występują dwa systemy myślenia: myślenie szybkie, tj. intuicyjne i emocjonalne, czyli pobieżne, oraz myślenie wolne, tj. rozważne i logiczne, a więc głębsze. Pierwszy rodzaj zużywa znacznie mniej energii niż drugi.

Pozwala on łatwiej zaadaptować się do danej sytuacji, od razu podsuwana jest odpowiedź i wyeliminowane jest uczucie napięcia wynikające z napotkanego problemu. W krótkim okresie można uznać je za jak najbardziej przydatne i oszczędzające „moce przerobowe” naszego mózgu. Drugi rodzaj pozwala nam rozwiązywać bardziej skomplikowane problemy i można założyć, że jest on wykorzystywany do spraw średnio- oraz długoterminowych. Mając to wszystko na uwadze, należy dokonać interpretacji faktu, że jeśli chodzi o zaspokajanie naszych mniej wymagających potrzeb, takich jak odpoczynek po pracy czy po zajęciach szkolnych, w młodym pokoleniu coraz większą jego część stanowi korzystanie z internetu w postaci Facebooka, Youtube’a, Instagrama, TikToka. Jeżeli uznają oni takie formy jako dobry sposób na odpoczynek, to podczas korzystania z nich z zasady nie będą używali wolnego myślenia, ponieważ celem jest dostarczenie sobie nagrody w postaci dopaminy wydzielanej podczas oglądania różnego rodzaju filmów, a nie dogłębne ich zrozumienie. To oznacza, że podczas poszukiwania rozrywki, szczególnie wśród nastolatków, niektóre treści będą przyjmowane bezrefleksyjnie i nie nastą- pi analiza ich długookresowych skutków.

Młodzież, która nie ponosi konsekwencji ze strony rodziców, nauczycieli, rówieśników, przykładowo za oglądanie i śmianie się z filmów z Kononowiczem, zaczyna traktować prezentowane zachowania jako dozwolone w przestrzeni publicznej – oglądając, lajkując czy wpłacając pieniądze, umożliwia im kontynuowanie działalności tych osób, więc pośrednio utrwala się takie postawy. Oprócz tego zmienia się moralność w zakresie patrzenia na innych, ponieważ dehumanizuje się ludzi takich jak Konon i nie zauważa się ich faktycznych problemów, takich jak samotność, alkoholizm, bieda, zagubienie w świecie. Wszystkie wątpliwości znikają wraz z odpaleniem transmisji. Warto jednocześnie zaznaczyć, że obydwaj panowie z ulicy Szkolnej 17 są od kilku lat bezrobotni i utrzymują się z… i tutaj należy zastanowić się nad odpowiedzią. W pierwszej chwili można napisać, że z wpłat widzów, ale nie jest to wytwór ich pracy, a sposób płatności. W tym przypadku dochodzi do komercjalizacji cierpienia, a dostarczonym towarem jest poniżana godność ludzka. Dobrym argumentem za tezą o sprowadzeniu do roli obiektów obśmiania przez widzów tych twórców jest treść wysyłanych wiadomości, tj.: (…) na odchodne mu [Majorowi] kijem zaj**ać w łeb, (…) Je**ć Konona cw**a grubasa, zapłacę Panu 50 zł jak (…) uderzy [Pan] tego ćpuna Majora kubkiem w głowę. Zadać należy sobie pytanie, czy często spotykamy się z takimi zachowaniami w pracy/w szkole/na uczelni? Oczywiście, o wiele częściej przez pozorną anonimowość można takie treści znaleźć właśnie w Internecie, ale z drugiej strony, dlaczego w świecie realnym ludzie nie decydują się na takie zachowania? Wszystko to zależy oraz od istniejących sankcji społecznych.

Podsumowując, skutki krótko- oraz długo- terminowe możemy zawrzeć w kilku punktach. Pierwszą widoczną wadą jest koszt alternatywny w postaci spędzania czasu na oglądaniu treści, które nie są rozwijające intelektualnie ani fizycznie w przeciwieństwie do istniejących opcji, takich jak uprawianie sportu bądź czytanie książek. Drugą wadą jest podświadoma transformacja „ducha” młodych widzów, którzy racjonalizują zachowania do tej pory traktowane za naganne. Trzecią wadą jest utrwalanie patologicznych relacji społecznych w wyniku nagradzania pieniężnego przemocy słownej i fizycznej, alkoholizmu oraz narkomanii.

Idee jednak mają swoje konsekwencje

Społeczeństwo samoreguluje się w niektórych kwestiach etycznych i czyny uznawane powszechnie za niedopuszczalne, takie jak pedofilia, zoofilia, brutalna przemoc, są prawnie zakazane. Przy czym należy zaznaczyć, że zakaz takich treści wypływa z woli ludzi jako ogółu. Debata odnośnie tego, czy filmy dostarczane przez Kononowicza powinny być natychmiast usunięte, nie rozstrzyga jednak głównego problemu. Od strony skrajnie indywidualistycznej można by zadać pytanie: dlaczego społeczeństwo ma zakazywać ludziom robienia rzeczy, które bezpośrednio nie krzywdzą innych ludzi? Odpowiedzi na tak postawione pytanie dostarcza ekonomia instytucjonalna, która podkreśla istnienie takiego zjawiska jak koszty transakcyjne, czyli straty poniesione z powodu faktu, że człowiek nie jest idealny. Za dobry przykład mogą posłużyć zamki do drzwi. Ten sposób zabezpieczenia swojego domu wynika z tego, że istnieje ryzyko kradzieży. Gdyby w danym społeczeństwie do takich przestępstw nie dochodziło, to zamiast wyprodukowania ochronnych metalowych części można by było zrobić śrubki do desek, widelce do posiłków, klocki hamulcowe. Ile mostów można by było postawić na świecie, gdyby nie trzeba było zabezpieczać zamkami drzwi swojego domu? W przypadku omawianych twórców kosztami transakcyjnymi będą wcześniej omawiane przeze mnie wady społeczne.

Dostępnych rozwiązań, które realnie mogą przyczynić się do zmarginalizowania obecności w sieci „współczesnych cyrków” jest kilka i wszystkie należy dokładnie przeanalizować pod względem ich skuteczności oraz szans ich wdrożenia. Najprostszą opcją jest prawna penalizacja treści uznawanych przez ustawodawcę za patologiczne, w co wliczane byłyby oczywiście materiały publikowane przez „redaktorów” współpracujących z Kononowiczem. Problem objawia się w tym, że musiałby powstać urząd zajmujący się weryfikacją, czy dane treści mieszczą się w prawnych widełkach takiej ustawy, co naturalnie tworzy pole do nadużyć w postaci ryzyka usuwania filmów, które być może nie łamią prawa – kwestią pozostaje więc ludzka uznaniowość. Drugą opcją, bardziej skuteczną, ale zarazem o wiele trudniejszą, jest zmiana aktualnego „ducha” ludzkiego, czyli stworzenie nowej kategorii ostracyzmu. Jeżeli uda się za pomocą szerokiej kampanii informacyjnej, państwowej lub oddolnej, przekonać ludzi, że konsumowanie wątpliwie moralnych mediów jest ze społecznej perspektywy negatywne, sytuacja sama się rozwiąże. Kapitał w swojej logice zacznie umieszczać swoje aktywa w rozrywce, która będzie przynosić dla niego największe zyski.