Żołnierz jest… kobietą

Co sprawia, że maturzystka decyduje się pójść na studia wojskowe, a nie cywilne? Czym się kieruje i jakich poświęceń będzie wymagała od niej ta decyzja? O trudach bycia w wojsku, największych przeciwnościach i o tym, jak sobie z nimi poradzić opowiada pięć studentek – dziewczyn, które z pasji zakładają mundur, aby dbać o bezpieczeństwo swoich rodaków. 

Co sprawia, że maturzystka decyduje się pójść na studia wojskowe, a nie cywilne? Czym się kieruje i jakich poświęceń będzie wymagała od niej ta decyzja? O trudach bycia w wojsku, największych przeciwnościach i o tym, jak sobie z nimi poradzić opowiada pięć studentek – dziewczyn, które z pasji zakładają mundur, aby dbać o bezpieczeństwo swoich rodaków. 

Tekst: Agnieszka Warchał

Wojsku Polskim, według danych dla 2019 r., służyło 6732 kobiet, co stanowi ok. 7 proc. wszystkich zawodowych żołnierzy. To wzrost o ok. 10 proc. w stosunku do poprzedniego roku. Z roku na rok coraz więcej dziewczyn startuje do wybranej przez siebie uczelni: Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie, Lotniczej Akademii Wojskowej w Dęblinie,  Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni, Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu czy też do Kolegium Wojskowo-Lekarskiego Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. 

Pola, II rok studiów, kierunek: Inżynieria  Bezpieczeństwa, Akademia Wojsk Lądowych  we Wrocławiu (AWL) 

Kobieta w wojsku powinna być optymistką. Odpowiednie postrzeganie otaczającej rzeczywistości to podstawa, szczególnie w wojsku. Mój obecny świat to dyscyplina, wykonywanie rozkazów i twarde stąpanie po ziemi. Pewność siebie, ambicja oraz stanowczość to cechy, które ukształtowały mnie i  mój charakter na mocniejszy niż był kiedyś. 

Po maturze planowała pójść na studia związane ze sztuką. W końcu uczęszczała do Ogólnokształcącej Szkoły Sztuk Pięknych w Lublinie, w której rozwijała swoje artystyczne talenty. Wszystko zmieniło się w jej osiemnaste urodziny, gdy tata wreszcie, zgodnie ze swoją wcześniejszą obietnicą, zabrał ją pierwszy raz na strzelnicę. To był przełomowy moment, w którym Pola zdecydowała się pójść na studia wojskowe. Wybór padł na Akademię Wojsk Lądowych im. gen. Tadeusza Kościuszki we Wrocławiu. Proces rekrutacji składał się z wielu etapów. Pierwszym z nich były badania lekarskie, a następnym  testy sprawnościowe, które obejmowały bieg na 800 m i po „kopercie”, a także przepłynięcie dystansu 50 m stylem dowolnym. Osoby, które tak jak Pola nie zdawały na maturze języka angielskiego, musiały dodatkowo napisać test sprawdzający jego poziom. Ostatnim, najważniejszym etapem była rozmowa kwalifikacyjna, podczas której ubiegający się o przyjęcie do szkoły wojskowej musieli zaprezentować swoje dotychczasowe osiągnięcia – w formie np. dyplomów czy zaświadczeń ukończonych kursów. Pytano ich również o motywację do służby wojskowej. W przypadku Poli rozmowa kwalifikacyjna miała kluczowe znaczenie w wyborze kierunku, jakim jest inżynieria bezpieczeństwa, gdyż takie rozwiązanie zarekomendowała jej komisja.  Po otrzymaniu pozytywnej decyzji o dostaniu się na AWL, pierwszym etapem wdrażania się w strukturę i specyfikę wojska było podstawowe szkolenie wojskowe – „unitarka”. To intensywny kurs, który zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym przygotowuje przyszłego podchorążego do służby według określonych, surowych zasad panujących w wojsku.

Na pewno nie był to łatwy okres w moim życiu. Musiałam zmienić swój dotychczasowy sposób myślenia, z wrażliwego na bardziej stanowczy. W liceum plastycznym byłam przyzwyczajona do tego, że atmosfera była swobodna, a ja na swój sposób mogłam wyrażać samą siebie. W wojsku jest nieco inaczej. Wszystko było dla mnie nowe – ludzie, zasady czy codzienne czynności, które trzeba było o danej porze wykonywać.

Pobudka codziennie o 5.30, później poranny bieg (czyli „zaprawa”), następnie apel, zajęcia z musztry, zapoznawanie się z regulaminami czy z zasadami taktyki ogólnej – tak wyglądała codzienność Poli na „unitarce” przez kolejne sześć tygodni. Oprócz tego bardzo restrykcyjnie sprawdzano porządek w salach oraz wygląd zewnętrzny przyszłych oficerów. Łóżka musiały być idealnie pościelone (bez widocznych zagnieceń), a buty wypastowane na połysk. Dla każdego wyczekiwanym dniem była niedziela – wolna od zajęć i przeznaczona na spotkanie się z bliskimi.

„Unitarka” to był okres próby mojego charakteru, ćwiczenia własnej psychiki, ale ten czas pokazał mi również to, że ludzie potrafią sobie pomagać w trudniejszych warunkach.

Pola, dotychczas przyzwyczajona do środowiska artystycznego, w którym większość stanowiły dziewczęta, musiała nauczyć się funkcjonowania w surowym, wojskowym świecie zdominowanym przez mężczyzn.

Nauczyło mnie to różnego spojrzenia na świat i podejścia do życia. Dojrzałam i spoważniałam – w dobrym tego słowa znaczeniu. Patrząc z perspektywy czasu, nie zmieniłabym swojego wyboru.

Natalia, IV rok studiów, kierunek: Elektronika i Telekomunikacja, Wojskowa Akademia Techniczna w Warszawie (WAT)

Moim głównym założeniem przy wyborze studiów było połączenie pasji do sportu oraz chęci rozwoju w kierunku technicznym, ponieważ preferowałam przedmioty ścisłe. Dziś ostatecznie mogę powiedzieć, że podjęłam właściwą decyzję, która, jak zakładam, powinna zaprocentować w przyszłości. Elektronika daje bardzo dużo możliwości i szerokie pole rozwoju. Natomiast mundur, który jest nieodłącznym elementem na studiach oraz świadomość, że jestem żołnierzem, sprawiają, że czuję się wyjątkowa i dumna, mogąc reprezentować Wojsko Polskie.

W środowisku Natalii mówiło się, że trudno dostać się do Wojskowej Akademii Technicznej. Do rekrutacji podeszła bardzo rzetelnie, regularnie ćwicząc, aby móc osiągnąć jak najlepsze rezultaty podczas testów sprawnościowych. Najbardziej była niepewna wyników badań lekarskich, na które nie miała wpływu. Gdy pełna obaw sprawdziła rezultaty rekrutacji, nie dowierzała. Zrobiła to jeszcze raz, aby upewnić się, czy to na pewno jej nazwisko znajduje się na liście przyjętych na studia. Potem zadzwoniła do rodziny i wszystkich znajomych. „Unitarka” była dla niej pewnego rodzaju testem tego, czy podoła pod względem wytrzymałościowym i czy jej się to spodoba. Za wszelką cenę starała się nie odstawać od grupy i na każdym kroku dawała z siebie wszystko. Szybko złapała dobry kontakt z dziewczynami z pokoju. Razem się wspierały i motywowały, co było bardzo pomocne w trakcie szkolenia.

Trudne momenty? Było ich sporo. Zaczęło się od zwykłego obtarcia od butów, którego nie chciałam nikomu zgłaszać, żeby nie wyjść na mięczaka. Później tego żałowałam, bo z czasem robiły mi się coraz większe rany, a ból był nie do wytrzymania. Starałam się trzymać powiedzenia „co cię nie zabije, to cię wzmocni”. Musiałam więc przyzwyczaić się do ciężkich ćwiczeń i biegania w mundurze. Było to dla mnie wyzwaniem, mimo że ze sportem mam do czynienia od wielu lat.

Natalia, raz albo dwa razy w roku, odbywa praktyki zawodowe w Centrum Szkolenia Łączności i Informatyki w Zegrzu, gdzie uczy się obsługi specjalistycznego sprzętu, na którym w przyszłości będzie pracować w jednostce, do której trafi. Głównie są to radiostacje i aparatownie.

Codzienność życia w pododdziale tj. obowiązek pełnienia służby, udział w uroczystościach czy przedsięwzięciach związanych z sytuacją epidemiologiczną, które (w obecnym czasie) wspierają studenci, a także wiele zajęć sportowych, wiążą się z wieloma ograniczeniami. Często dla młodego człowieka w wojsku, ich zaakceptowanie bywa po prostu trudne. Pobudka na kompanii Natalii jest codziennie o 5.45, później bieganie ok. 3 km po terenie WAT-u. Po powrocie przychodzi czas na poranną toaletę oraz śniadanie. Następnie o 7.30 na placu apelowym dowódca przeprowadza zbiórkę, podczas której czyta rozkaz odnośnie pełnienia służb i omawia najważniejsze kwestie. Następnie odbywają się zajęcia programowe. Tydzień jest podzielony na cztery dni zajęć politechnicznych i jeden dzień wojskowy, w trakcie którego żołnierze pobierają broń z magazynu, wkładają na siebie całe oporządzenie i razem z dowódcą plutonu idą na strzelnicę. W tym dniu odbywają się też zajęcia z innych przedmiotów, które przygotowują studentów do działania w terenie i walki z wrogiem.

Studia w Wojskowej Akademii Technicznej zapewniają podwójne wykształcenie – politechniczne oraz wojskowe. Po ukończeniu studiów Natalia otrzyma więc dwa dyplomy: tytuł magistra inżyniera oraz patent oficerski wraz z mianowaniem na stopień podporucznika. Jak sama mówi, wojsko nauczyło ją rozsądniej patrzeć na różne sytuacje, czy wydarzenia w jej życiu. Stała się bardziej zorganizowana i odpowiedzialna. W mundurze potrafi czuć się kobieco – chodzenie w szerokich spodniach i ciężkich butach w niczym jej nie przeszkadza. Na koniec dodaje: My kobiety, musimy być zdeterminowane, uparte i ambitne. Pomimo tego, że jesteśmy dobrymi strategami, myślę, że często ulegamy wpływom i opiniom, które w wojsku czasem wydają się być nieobiektywne. Dlatego musimy być silne, odporne psychicznie i zdystansowane wobec wielu rzeczy. Musimy wierzyć w siebie i swoje możliwości, bo nie jesteśmy „gorsze” od mężczyzn, jedynie często, bez uzasadnienia, mniej pewne siebie.

Zuzanna, V rok studiów, kierunek: Lotnictwo i Kosmonautyka, specjalność: pilot samolotu odrzutowego, Lotnicza Akademia Wojskowa w Dęblinie

Na początku marzyła o lotnictwie cywilnym, z czasem wojsko stało się dla niej bardziej ekscytujące. Wybór Lotniczej Akademii Wojskowej w Dęblinie był oczywisty. Rekrutacja przebiegała podobnie jak na innych uczelniach wojskowych, z tym że wymagania zdrowotne dla przyszłych pilotów są bardziej restrykcyjne. Zuzia otrzymała najwyższą kategorię zdrowia – A dodatkowo, podczas rozmowy kwalifikacyjnej musiała odpowiedzieć na trzy wylosowane przez siebie pytania dotyczące lotnictwa. Gdy już dostała się na uczelnię i zobaczyła swoje nazwisko na liście pilotów samolotów odrzutowych, była szczęśliwa i lekko zszokowana. W mniejszym stopniu czuła przerażenie faktem, że wyjeżdża na studia ponad 400 km od rodzinnego domu.

Poligon wojskowy wspomina pozytywnie. Były to coroczne, dwutygodniowe ćwiczenia ze strzelania, taktyki wojskowej i przetrwania. Uczono ją jak poprawnie i szybko przyjmować różne postawy strzeleckie, przeprowadzić rozpoznanie czy organizować zasadzki. Musiała umieć się zamaskować i ukryć w lesie tak, aby nikt jej nie znalazł. W ramach jednego zadania miała zbudować pułapkę na wylosowane wcześniej zwierzę, znaleźć sposób na pozyskanie wody, rozpalić samodzielnie ognisko oraz przyrządzić posiłek z prowiantu, który dostała tj. z surowego kurczaka, jajek, mąki oraz soli.

Po raz pierwszy usiadła za sterami podczas praktyk lotniczych po drugim semestrze. W tym samym miesiącu na Diamondzie DA-20 wykonała swój pierwszy samodzielny lot. Na czwartym roku przeszła sześciomiesięczne szkolenie z pilotowania samolotem wojskowym PZL-130 Orlik. Pod okiem instruktora uczyła się latać w formacji, bez widoczności, polegając jedynie na przyrządach, czy też wykonywać skomplikowane figury akrobacyjne w powietrzu, wytrzymując jednocześnie przeciążenia przekraczające 5G. Jakie jest jej marzenie? Bycie pierwszą Polką, która zasiądzie za sterami F-16.

Według Zuzi, wojsko przestaje być typowo męskim środowiskiem. Coraz więcej kobiet decyduje się na służbę, dzięki czemu staje się pracą dla każdego, bez względu na płeć.

Nie zmienia to jednak faktu, że w swojej grupie „odrzutowców” jestem jedyną kobietą wśród 14 facetów. Nie wiem czy muszę im cokolwiek udowadniać, ale myślę że po części reprezentując w grupie damski pierwiastek, podświadomie czuję taką potrzebę. Po prostu chciałabym być traktowana na równi z nimi. Zależy jej, aby pokazać, że bycie kobietą wcale nie oznacza, że gorzej lata lub uczy się wolniej od mężczyzn.

Na pytanie, jaka powinna być kobieta w wojsku, Zuzia odpowiada, że musi być zdecydowana i konsekwentna. Zdarzają się sytuacje, gdy niektórzy próbują udowodnić dziewczynom, że są zbyt słabe na wojsko, a ich miejsce jest w domu.

Ważne, żeby w takich momentach nie brać wszystkiego do siebie, robić swoje i dążyć do postawionych sobie celów. Kobieta nie tylko powinna mieć cechy przywódcze, ale też być przygotowana na to, że przez pierwsze lata służby będzie musiała wykonywać rozkazy swoich przełożonych. W wojsku jest hierarchia i trzeba znać swoje miejsce w szeregu. Trzeba mieć własne zdanie, szczególnie jeśli jest się kobietą, otoczoną przez niemalże samych mężczyzn.

Natalia, II rok studiów, Kierunek lekarski w ramach Ministra Obrony Narodowej, kierunek wojskowo-lekarski, Uniwersytet Medyczny w Łodzi

Co było moją motywacją do tego, aby pójść na studia wojskowe, a nie cywilne? Cóż, od zawsze chciałam nosić mundur. Uważam, że to niesamowite – móc reprezentować swój kraj i nosić flagę na ramieniu. Dodatkowo specyfika mojego kierunku umożliwia mi pomoc osobom w potrzebie, co zawsze uważałam za fajną sprawę. Dużą motywacją była też chęć pokazania, że warto podejmować trudne wyzwania i wejść w – niedawno jeszcze zamkniętą dla kobiet – służbę dla RP.

Rekrutacja na studia wojskowo-lekarskie była dwuetapowa. Z uwagi na to, że ten kierunek na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi podlega pod Akademię Wojsk Lądowych we Wrocławiu, kandydaci muszą spełniać kryteria stawiane przez obie uczelnie. Zaczyna się od wyrobienia książeczki wojskowej (mężczyźni wyrabiają ją z obowiązku, kobiety same muszą się po nią zgłosić). Następnie trzeba przejść badania psychologiczne i lekarskie, a przede wszystkim bardzo dobrze napisać maturę z biologii, chemii, matematyki czy fizyki. Kryterium stanowią też testy sprawnościowe, jednak normy są niższe od tych wymaganych dla chłopaków, przez co połowa roku Natalii to dziewczyny. Po tym, jak dostała się na swój wymarzony kierunek, podobnie jak reszta zakwalifikowanych kandydatów, została skierowana na „unitarkę”.

Było ciężko. Podczas biegania tempo ustanawiał dowódca – zazwyczaj mężczyzna, więc trzeba było nadążać za jego tempem. Chodziliśmy z wyposażeniem, które do lekkich nie należało, przez co dla niejednej osoby stanowił ogromny problem. Generalnie na szkoleniu podstawowym zawzięłam się i postanowiłam pracować równo z facetami. Wtedy też nastąpił najtrudniejszy moment podczas całego szkolenia podstawowego, czyli konflikt w naszym plutonie. Przestaliśmy współpracować, co utrudniało nam funkcjonowanie. Poszło głównie o słabszą kondycję dziewczyn, jak też o głupie komentarze i docinki ze strony chłopaków na nasz temat.

Radzenie sobie w tego typu sytuacjach, jak również niezależność, silna psychika i odpowiedzialność to cechy, które według Natalii kobieta musi posiadać, będąc w wojsku. Nie może unikać żołnierskich obowiązków, ani bać się rozkazów wydawanych przez dowódcę, czy też przywołania do porządku żołnierzy.

Poważnie musi traktować fakt, że nosząc na co dzień mundur, reprezentuje swój kraj na zewnątrz. W swojej kompanii Natalia bywa określana jako „kompanijna mamusia”, gdyż wykazuje się szczególnym zaangażowaniem w pomoc innym podchorążym i doprowadzeniem do końca spraw zleconych przez dowództwo. Koleżanki i kolegów z akademika traktuje jak rodzinę.

Powiadają, że wyrazu «żołnierz» się nie odmienia. Znaczy to, że bez względu na płeć, kobiety muszą pracować równo, gdyż mają płacone tyle samo. Z mojej perspektywy mogę powiedzieć, że zdobycie zaufania nie było łatwe. Na każdym kroku pokazuję chłopakom, że mogą na mnie liczyć tak samo mocno, jak na siebie wzajemnie. Kadra nie boi zlecić mi jakiegoś zadania, bo wiedzą, że wykonam je prawidłowo. Udało mi się odnaleźć w tym męskim świecie – jak to mówią, udowodniłam, że „mam jaja”. Oprócz tego, trzeba się dobrze uczyć i pokazywać, że w nauce mamy równe szanse.

Medycy nie mają typowych wojskowych praktyk. W lipcu odbywa się szkolenie wojskowe, a w sierpniu lub wrześniu – praktyki lekarskie. Natalia pierwsze doświadczenie ma już za sobą. Opiekowała się chorymi w szpitalu, wykonywała pracę taką samą jak pielęgniarki. Po ukończeniu studiów chce wyjechać na zagraniczną misję.

Wojsko pokazało mi, że praca w zespole jest bardzo ważna i nie wszystko da się zrobić samodzielnie. Pomimo jego wad, oceniam je pozytywnie. Mogę również śmiało powiedzieć, że jest otwarte dla kobiet, jednak nie każda się tu odnajdzie.

Zuzanna, III rok studiów, kierunek: Systemy Informacyjne w Bezpieczeństwie, specjalność: cyberbezpieczeństwo, Akademia Marynarki Wojennej w Gdyni (AWM)

Od małego przebywała w świecie wojskowych, gdyż pochodzi z rodziny o tego typu tradycjach. Fakt ten zadecydował, że zapragnęła dostać się na AMW. Złożyła podanie o przyjęcie na studia tylko tam. Gdy dowiedziała się o jego pozytywnym rozpatrzeniu, odetchnęła z ulgą. Nie chciała wylądować na morzu i pracować na okręcie, więc wybrała kierunek związany z cyberbezpieczeństwem. Wydawał się interesujący, a przede wszystkim przyszłościowy. Dawał również większe możliwości co do wyboru miejsca, w którym mogłaby służyć po szkole. Zachęcający był również fakt, że po ukończeniu studiów, jako żołnierz zawodowy, będzie miała zapewnioną stabilną pracę. Według Zuzi, podstawową różnicą między byciem na studiach wojskowych, a na cywilnych jest to, że uczelnia staje się mieszkaniem, a plan dnia jest starannie ułożony i wypełniony różnego rodzaju aktywnościami. W wojsku uczęszczanie na codzienne zajęcia to obowiązek. Dzień zaczyna się „zaprawą”, która rozpoczyna się o 5.40 i trwa do 6.00. Później jest pora na śniadanie, uroczyste podniesienie flagi państwowej i o 8.05 rozpoczynają się wykłady.

Zdaniem Zuzi kobieta może odnaleźć się w typowo męskim świecie, jakim jest wojsko. Wszystko zależy od jej nastawienia. Musi więc z dystansem podchodzić do pewnych sytuacji czy zaczepek ze strony mężczyzn. Oczywiście nie ma przyzwolenia na seksizm ani tym podobne. Zawsze powtarza, że pomimo tego że jest żołnierzem, jest też kobietą i każda ze studentek wojskowych powinna o tym pamiętać. Według niej, żeńska płeć odgrywa ważną rolę w wojsku, gdyż wyróżnia ją konsekwencja w działaniu oraz dobra organizacja.

Nie poszłam do wojska po to, aby komuś coś udowodnić, ani żeby z kimś rywalizować, w szczególności z chłopakami. Natury nie da się oszukać. Pod względem fizycznym jesteśmy trochę słabsze, w związku z tym ciężko jest nam dorównać mężczyźnie. W przypadku nauki to co innego – każdy ma równe szanse.