Jak kamień w wodę

Okazja do obserwowania zachodzących wyraźnych zmian w polityce zagranicznej pojawia się niezwykle rzadko. Ogłoszenie AUKUS-u – paktu obronnego między Australią, Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią – może być jedną z nich. 

Tekst: Aleksandra Sojka

Australia ogłosiła 15 września podpisanie kontraktu na zakup amerykańskich okrętów podwodnych o napędzie atomowym, a następnie anulowanie kontraktu o wartości 56 mld euro na 12 francuskich okrętów podwodnych z silnikiem Diesla Shortfin Barracuda z Naval Group, spółką z większościowym udziałem państwa francuskiego. Jednocześnie Joe Biden ujawnił nową inicjatywę współpracy w sektorze obrony i bezpieczeństwa pod nazwą AUKUS (Australia, United Kingdom, United States). Negocjowana w ścisłej tajemnicy przez okres wielu miesięcy, przewiduje szeroki zakres współpracy dyplomatycznej i technologicznej, od cyberbezpieczeństwa po sztuczną inteligencję. Ale to okręty wzbudziły najwięcej zamieszania. I nic dziwnego. Geopolityczna pauza (jeśli w ogóle trwała) zdecydowanie się skończyła.

Wygra ten, kto utrzyma ship

Zdaniem przedstawicieli Unii Europejskiej, u podstaw tej decyzji leży zmieniająca się dynamika stosunków USA z Chinami. Stany Zjednoczone przyjmują konfrontacyjną strategię, podczas gdy Francja i ogólnie Europa uznają do pewnego stopnia suwerenność każdej ze stron. Jak pisze Stephen Walt z Uniwersytetu Harvarda, jest to posunięcie mające na celu zniechęcenie lub udaremnienie wszelkich przyszłych chińskich dążeń do hegemonii regionalnej. Od 2010 r. Chiny były największym partnerem handlowym Australii. Rząd australijski unikał odpowiedniej debaty na temat ryzyka oparcia dobrobytu kraju na handlu z autokratycznymi Chinami.

Jednak pod koniec 2020 r. Chiny przedstawiły 14 skarg, które obejmowały np. obwinianie Chin za cyberataki i sugerowanie, że chińscy dziennikarze mogą być agentami państwowymi. Australia stanęła przed widmem nałożenia przez Chiny embargo, więc zaczęła się zastanawiać nad szukaniem sojuszników. Do AUKUS-u mogą dołączyć również ze względów strategicznych np. pozostałe kraje QUAD-u (The Quadrilateral Security Dialogue), czyli Indie i Japonia. Oba państwa odczuwają presję ze strony Chin, która potwierdza się chociażby w niepokojącym sporze o wyspy Senkaku czy walce wojsk chińskich z indyjskimi z 2020 r. Bill Hayton, autor książki Morze Południowochińskie: Walka o władzę w Azji, twierdzi, że celem Chin jest stworzenie chińskocentrycznego świata. Ale Chiny walczą nieczysto, przez co kraje takie jak Tajwan, Wietnam, Filipiny czy Singapur również poparły AUKUS i można domyślać się, że będą chciały być jego częścią.

Co na to NATO?

Stary kontynent nie jest aż tak zadowolony z sojuszu. Cała sytuacja była, cytując ministra spraw zagranicznych Francji, ciosem w plecy dla kraju. A według szefa unijnej dyplomacji Josepa Borella, spór francusko-amerykański dotyczący ogłoszenia sojuszu nie był w żadnym wypadku kwestią dwustronną, ale taką, która wpłynęła na całą UE. Stany Zjednoczone pokazały, jak bardzo zmieniły się ich priorytety – nie pierwszy raz w tym roku. Dni po upadku Kabulu media na całym świecie głośno mówiły o tym, jak Ameryka uchyla się od zobowiązań NATO, co tworzy niemałe problemy dla krajów europejskich.

Już administracja Obamy zaczęła przyjmować podejście zwrotu do Azji w amerykańskiej polityce zagranicznej. Trend utrzymał Trump, a działania przyspieszyły za prezydenta Bidena. Przedefiniowanie Chin jako głównego problemu polityki zagranicznej USA ma sens, ponieważ stwarzają one wyjątkowe i rosnące obawy polityczne i strategiczne. Jednak administracja Bidena powinna to robić z większym wyczuciem. Zarówno wyjście z Afganistanu, jak i AUKUS były chaotyczne. Mimo wszystko Francja oraz reszta krajów europejskich pozostają mocnym graczem i sojusznikiem, chociażby w kontekście Rosji czy zmian klimatu.

Państwo środka

Dla chińskich przywódców brak gracji Amerykanów nie jest niespodzianką, a potwierdzeniem uprzedzeń co do świata Zachodu. Ci drudzy od wielu lat zasłaniali się ciepłą narracją dotyczącą globalnych wartości oraz unikania dominacji silnych krajów nad słabszymi. Według Chin sojusze Stanów były zawsze przykrywką dla hegemonii, a obecna sytuacja tylko umocniła ich w szerzeniu takiej opinii. Ambasador Chin przy Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, organie nadzoru nuklearnego, oskarżył Amerykę o podważanie działań związanych z nieproliferacją poprzez przekazywanie Australii know-how w zakresie broni jądrowej i uranu wykorzystywanego w celach militarnych. Australijczycy zaprzeczają, podkreślając, że okręty będą miały wyłącznie uzbrojenie konwencjonalne, w tym amerykańskie pociski Tomahawk.

Można by się zastanowić, czemu Chiny chcą przeciwdziałać całej sytuacji; w końcu mogą cieszyć się benefitami wynikającymi z coraz słabszych połączeń na Zachodzie. Wang Yiwei, dyrektor Instytutu Spraw Międzynarodowych na Uniwersytecie Renmin w Pekinie, zwraca uwagę na to, że Chiny nie są wystarczająco przygotowane na zwalczenie atomowych okrętów podwodnych. Warto przy tym wspomnieć, że krytyka sojuszu ze strony chińskiej przebiegła nadzwyczaj spokojnie w porównaniu do zwyczajnej oceny Stanów Zjednoczonych. Nie należy jednak mylić dyskrecji z brakiem działania. Kolejne miesiące pokażą nam, jak zagra azjatycki gigant. Geopolityczna pauza (jeśli w ogóle trwała) zdecydowanie się skończyła.